W poprzedniej notce o innym szamponie od Green Pharmacy wspominałam już, że do tych myjadeł czasem wracam. I faktycznie, szampon nagietkowy gości już u mnie po raz trzeci i po raj trzeci sprawia to same, dobre wrażenie :)
W ogóle to bardzo lubię nagietka, i w kosmetykach i w maściach leczniczych dobrze się u mnie sprawdza (moje ostatnio obolałe kolano coś o tym wie ;) ), więc szanse na to, że i ten szampon polubię były dość duże. Typowa dla tej serii butelka o pojemności 350 ml kosztuje w promocji niewiele (ja za tę konkretnie sztukę zapłaciłam dokładnie 5,39 zł w Rossmannie). Zapewnienia producenta na opakowaniu, a także skład brzmią dość obiecująco:
I tak nie ma tu SLS, SLES i parabenów, co moja skóra głowy również z przyjemnością odczuła, dzięki czemu swędzenie głowy zdarza się rzadziej. Wydaje mi się, że szampon nagietkowy jest odrobinę łagodniejszy od wersji pokrzywowej, włosy po niej "w razie WU" obejdą się bez odżywki, są miękkie, ale i jednocześnie dobrze oczyszczone (dwa mycia niewielką ilością spokojnie zmywają oleje). Moja tendencja do szybkiego przetłuszczania się włosów u nasady przy tym szamponie jest opanowana :)
Zapach kosmetyku jest bardzo przyjemny, delikatny, ziołowo-kwiatowy, konsystencja natomiast typowa dla tej serii: optymalna żelowa, całkowicie przezroczysta - taką moje włosy lubią najbardziej.
Również wydajność szamponu jest zadowalająca, przy codziennym używaniu butelka starczyła mi na prawie dwa miesiące.
Mimo całkowitego zadowolenia z tego szamponu w najbliższym czasie nastąpi na pewno duży skok w bok z mojej strony ;) A mianowicie zacznę korzystać z moich włosowych rosyjskich nabytków :) Niemniej jednak ten szampon to mój drogeryjny pewniak :) Polecam!
Miałyście okazję używać? Pozdrawiam!
Nigdy nie miałam ale skoro tak polecasz to chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńPolecam, ja lubię!
Usuńmiałam śmierdzący szampon dziegciowy tej marki, teraz mam zapas kosmetyków do włosów
OdpowiedzUsuńJa mam teraz zapas rosyjskich kosmetyków do włosów ;)
Usuń