Obserwatorzy

niedziela, 31 sierpnia 2014

Lubię pożegnania ;) udane denko sierpniowe 2014 z minirecenzjami

Sierpień był dla mnie miesiącem urlopowym, niemal dwa tygodnie spędziłam w Polsce, więc nie spodziewałam się jakichś szczególnych zużyć. Okazało się jednak, że udało mi się osiągnąć ;) wyjątkowo dobry jak dla mnie wynik. 


1. Avon, Just Play EDT, 50 ml - zapachy starczają mi na bardzo długo, ta flaszeczka byłą ze mną ponad 3 lata ;) a bardzo tę wodę lubiłam. Zapach miał typowo wiosenno/letni, dość mocno cytrusowy charakter, przełamany elegancką nutą frezji i herbaty. Jak na EDT długo się utrzymywał. Szkoda, że już od dawna w Avonie niedostępny.

Wykończyłam aż trzy balsamy :D

2. Avon, Skin So Soft, Nawilżający krem do ciała z olejkiem arganowym, 200 ml - byłam pozytywnie zaskoczona tym produktem, miał bardzo treściwą, w zasadzie maślaną konsystencję, fajnie pielęgnował. Nie wiem jednak, czy zamówię ponownie, gdyż lista balsamów do wypróbowania długa ;)

3. Enliven, Masło do ciała Mango i passiflora, 300 ml - zamówiłam to "masło" na paatalu za niecałe 6 zł, nie znając zupełnie tej firmy. Próbowałam się teraz o tej marce czegoś więcej dowiedzieć, ale w internecie mało konkretów ;) Produkt dziwny, miał o wiele rzadszą konsystencję, niż avonowy balsam, więc nazwa "masło" jak dla mnie nietrafiona. Przy tym nie miał do końca gładkiej konsystencji, był dość tępy i długo się go wsmarowywało, przy czym nałożony w zbyt dużej ilości miał tendencję do rolowania się. Faktycznie ładnie owocowo pachniał i zostawiał skórę miękką i wypielęgnowaną, z tymże pod koniec opakowania wreszcie zerknęłam na skład, a tam... parafina ;) nie kupiłabym ponownie.

3. Farmona, Sweet Secret, Czekoladowe masło do ciała, Ciemna czekolada i orzech pistacji, 225 ml - masło fajne, z zabójczym (w sensie negatywnym słowa) zapachem, końcowe 1/4 opakowania zużyłam do stóp, właśnie ze względu na zbyt intensywny aromat. Zużyłam, więcej nie kupię.

4. Rexona, Cotton Dry 24h Deo Spray 150ml - dezodorant starczył mi zaledwie na miesiąc! Zatem wydajność jak dla mnie katastrofalna. Chronił może i nie najgorzej, ale zdarzało mu się pozostawić biały pył na pachach, który później trzeba było wycierać. Poza tym parę razy wyskoczyły mi jakieś nieprzyjemności na skórze pach właśnie, co przy stosowanym przeze mnie od półtora roku ałunie nie miało ani razu miejsca. Tradycyjne dezodoranty dla mnie zatem do używania tylko okazyjnego.

5. Rival de Loop, Frische Kick, żelowa maseczka odświeżająca, chłodząca limetka+kofeina - druga część saszetki - 8 ml, teraz już mogę powiedzieć, że to produkt nic nie robiący, konsystencją przypominający żel intymny bądź do usg ;)  Ta formuła, którą należy zetrzeć z twarzy, była lepka, żadnego pozytywnego efektu po tych w sumie ośmiu użyciach nie zauważyłam. Bubelek.

Dwa wyrzutki:

6. Essence, Długotrwała kredka do oczu, fioletowa - zużyłam około 2/3 tej kredki, po czym odłożyłam w kąt i ponad rok nie używałam, dlatego wylądowała w końcu w koszu. Czy taka długotrwała? Jak dla mnie miała tendencję do "wędrowania" po powiece, nie kupiłabym ponownie.

7. Eveline, Skoncentrowane serum do rzęs i baza pod tusz 3 w 1 Advance Volumiere - miałam robić eksperyment, ale akurat w przypadku tego produktu brakło mi konsekwencji ;) Początkowo używałam regularnie - na pewno spowodował wydłużenie rzęs, natomiast niestety dalej na wyciku pozostają mi czasem pojedyncze włoski. Na razie nie kupię ponownie ;)

Poza tym trzy lakiery poszły w świat ;) ale nie załapały się na fotkę ;)

Kolejna część to produkty zużyte/wykończone przeze mnie na urlopie u Rodziców:


8. Kneipp, Alles wird gut, Sól do kąpieli - nie mam wanny, Rodzice owszem ;) więc miałam okazję wypróbować sól do kąpieli z renomowanej niemieckiej marki Kneipp, na co już długo miałam ochotę. Śliczne, słodkie opakowanie, piękny aromat, ekstrakty z wanilii i miodu. Cena w DM to 0,99 euro. Bardzo fajny produkt.

9. Marquis, Sól do kąpieli - od koleżanki otrzymałam pięknie opakowany zestaw kosmetyków (sól, krem do ciała i krem do rąk) bodajże holenderskiej marki Marquis. Robiące wrażenie opakowanie, piękny, elegancki zapach, działanie w porządku. Nie wiem, gdzie koleżanka to dorwała, ale świetny pomysł na prezent.

10. BeBeauty, Płyn micelarny - dokończyłam zalegającą u Rodziców buteleczkę.

11. Avon, Senses, Spirit, Żel pod prysznic, 250 ml - fajny zapach - lilia i gruszka, działanie standardowe. Sama nie zamawiam tych żeli, trafiają do mnie w zasadzie tylko jako część jakichś zestawów, ale i tak chętnie z nich korzystam, przede wszystkim za fajne aromaty.

12. Avon Senses, próbka nowej formuły - niby formuła nawilżająca, ale nie zauważyłam różnicy w stosunku do starej wersji ;)

13. 2 próbki nowości Schwarzkopfa - szamponu od Claudii Schiffer ;) - jedna próbka starczyła na dwa razy, szampon puszył mi włosy i nie zachęcił do zakupu dość drogiego, pełnowymiarowego opakowania.

14. Mini żel pod prysznic z hotelu ;) Bardzo fajny ;)

15. Próbeczki zapachów Avon - na urlop nie brałam ze sobą całej buteleczki perfum, tylko pozużywałam próbki: City Rush Glamour, TTA Amour, Only Imagine, Brazil Beat. Brazil Beat już miałam całą buteleczkę, zresztą już jest niedostępny w Avonie. Idealny na lato zapach, niestety bardzo nietrwały. Zakup dwóch pierwszych perfum zdecydowanie do rozważenia :)

Wyrzutek:
16. Alterra emulsja do ciała trawa cytrynowa i morela - zostało go niewiele, ale czekając na mnie u Rodziców i tak zdążył się przeterminować. Nie żal, bo był niezbyt przyjemny, więcej w recenzji (klik w nazwę produktu).

Zadowolona jestem z wyrzutków, trochę wyrównują olbrzymie zakupy z tego miesiąca ;) Jak wasze urlopowe zużycia? Znacie coś z tej listy? Pozdrawiam!



niedziela, 24 sierpnia 2014

Lubię nowości! Haul urlopowy z Polski: Ziaja, kosmetyki rosyjskie...


Byłam pewna, że jak pojadę na niemal dwutygodniowy urlop do Polski, to znaczącą część mojego powrotnego bagażu zajmą kosmetyki. Osobiście w trakcie pobytu w Polsce zakupiłam stosunkowo niewiele, bo większość widocznych na zdjęciu dobroci to jednak zamówienie złożone w internecie. Oczywiście musiałam powstrzymywać się przed przygarnięciem większej ilości ślicznych, kolorowych opakowanek ;) Chętnych na szczegóły zapraszam dalej :)


Z zakupionych przeze mnie w lipcu kosmetyków Ziaja jestem wstępnie zadowolona (ale dla szczegółowych opinii muszę je jeszcze poużywać), dlatego miałam ochotę na więcej. W sklepie firmowym Ziaja zakupiłam żel do mycia twarzy (tym razem ten bez drobinek peelingujących, 8,99 zł), tonik (7,99 zł) i krem na noc (10,99 zł). Tonik już poszedł w użycie. Ceny zachęcające, aczkolwiek później w kilku odwiedzonych przeze mnie aptekach widziałam je albo w zestawach promocyjnych 2 w cenie 1, albo w bardziej konkurencyjnych cenach. Do tej pory zaskakuje mnie, że sklepy firmowe Ziai są droższe, niż pozostałe drogerie lub apteki.


W Rosmannie zakupiłam krem do depilacji Bielenda, bo akurat był w promocji, (6,99zł) oraz standardową pastę do zębów Himalaya (10,99 zł). Później w czasie wizyty w osiedlowej aptece zauważyłam chyba pełną ofertę past Himalaya w korzystniejszej cenie poniżej 10 zł, dlatego wzięłam jeszcze na wypróbowanie wersję wybielającą. Kto jeszcze nie używał past Himalaya, temu serdecznie polecam ich wypróbowanie, jest to mój póki co ulubiony produkt z tej dziedziny. Z poczynionego przeze mnie na potrzeby rodzinne zamówienia w Avonu tym razem dla mnie tylko moja ulubiona Diamentowa konturówka Brown sugar , na zapas (ok. 10 zł) i kilka niewidocznych na zdjęciu próbek zapachów.


No i wisienka na torcie, czy zamówienie ze Skarbów Syberii :) To mój pierwszy zakup rosyjskich kosmetyków, poczyniony od razu w dość znacznej ilości (drugie tyle w paczce było dla Mamy ;) ), także ze względu na obowiązującą w lipcu promocję - od cen potrącany był VAT, czyli 23% :) . Z tego powodu stałam się posiadaczką kilku bardzo popularnych w blogosferze produktów w bardzo zadowalających cenach:
- Domowy Szampon Agafii na Każdy Dzień - 10,70 zł
- Love2mix Organic Szampon z Efektem Laminowania - Regeneracyjny do zniszczonych włosów - 9,93 zł
- Organiczny Olej z Ogórecznika Lekarskiego "Gojący" - 15,32 zł
- Maska - Lifting do Twarzy "Tonizująca" - 4,54 zl
- Witaminowa Fitoaktywna Maseczka do Twarzy "Multinawilżenie" -7,62 zł
- 3,77 zł
Bania Agafii Specjalny Balsam - Aktywator Wzrostu Włosów - 3 zł
-  Maska do Włosów "Siedmiu Sił" - 3 zł
-  Balsam Marokański do wszystkich rodzajów włosów - 9,93 zł
-  Tradycyjny Syberyjski Szampon na Cedrowym Propolisie nr.1 Wzmacniający - 13,01 zł

Kosmetyki mi się w szafie już nie mieszczą, ale w Niemczech oczywiście poczyniłam też, na szczęście drobne zakupy. Zainteresowanych zapraszam na kolejnego posta. Znacie któreś z moich nowości? Pozdrawiam!

sobota, 9 sierpnia 2014

Lubię Avon! Zaskakująco fajny Krem do ciała Skin So Soft

Dobrych parę lat temu, kiedy w zasadzie przypadkiem zostałam konsultantką Avon (totalną amatorką, bo w ogóle nie widziało mi się latać z katalogami i "wymuszać" zamówienia ;) , zamawiałam tylko na potrzeby swoje, rodziny i ewentualnie najbliższych koleżanek), stałam się mini fanatyczką tej firmy i miałam niemal wyłącznie ich produkty ;) Jak to jest z Avonem, każdy wie: albo trafimy na hit, albo na bubelka i do takiego wniosku po paru latach w końcu doszłam ;) W dalszym ciągu, tylko co kilka miesięcy, już wyłącznie na swój i najbliższej rodziny użytek składam zamówienia i mam wyklarowanych swoich avonowych ulubieńców, nie mam jednak już takiego parcia na ich produkty.


Seria Skin So Soft nigdy nie należała do moich ulubieńców, miałam z niej na przestrzeni tych kilku lat dosłownie parę produktów. Sceptycznie podchodziłam zatem do Nawilżającego kremu do ciała z olejkiem arganowym, który wchodził w skład jakiegoś większego zestawu, chyba z nowościami dla konsultantek. SSS po dotychczasowych, niewielkich doświadczeniach kojarzyła mi się z potwornie intensywnym zapachem, wyczuwalnym na skórze alkoholem i niemal nieobecnym nawilżaniem. W zasadzie nie wiem, dlaczego jednak zdecydowałam się zachować ten produkt, a nie posłać go dalej w świat. Tym razem jednak dobrze zrobiłam ;)


Krem dostajemy w wygodnym słoiczku o pojemności 200 ml. Cena w katalogu w promocji to ok. 10-12 zł (ceny regularnej nie podaję, bo kto tak naprawdę zamawia w Avonie po cenach regularnych ;) ). W składzie na drugim miejscu co prawda olej rzepakowy, a nie arganowy ;) (pod koniec składku), pomiędzy shea ale i olej mineralny... Jak to w Avonie...


Co mnie zaskoczyło w kremie już na początku, to jego gęstość. Kosmetyk jest naprawdę bardzo gęsty, wręcz można by go było nazwać masłem (mam w tej chwili "masło do ciała", które przelewa się przez palce). Mam przy tym przyjemną konsystencję, która szybko i bezproblemowo rozsmarowuje się na skórze i wchłania się, pozostawiając ją miękką i przyjemną w dotyku. Produkt też nie wysuszył mi skóry, co miała miejsce przy wcześniejszych epizodach ze SSS, i nie spowodował wysypu krostek czy zaskórników na moim skłonnym do tego dekolcie.

Zapach jest jak na SSS przystało intensywny, ale nie zabija, jak poprzednicy, czy wspomniane przeze mnie niedawno Masło czekoladowe Farmony i mogę je bez problemu używać nawet teraz w lecie. Aromat jest kwiatowy, perfumeryjny, przypadł mi do gustu.

 

Wyjątkowo mnie tym razem Avon ze swoją serią Skin So Soft zaskoczył. Pozytywnie na tyle, że sięgnęłam po inny ich produkt będący teraz w ofercie i utwierdziłam się w przekonaniu, że ten Krem do ciała z olejkiem arganowym jest raczej wyjątkiem na potwierdzenie reguły ;) ale o tym innym razem ;) Czy kupię ponownie? Mimo wszystko raczej nie, gdyż wielu kandydatów z ciekawszym składem mam na liście do wypróbowania. Jeśli jednak wpadłby mi znowu w jakimś zestawie w ręce, nie byłabym z tego faktu niezadowolona ;) Lubicie produkty Skin So Soft? Pozdrawiam!


wtorek, 5 sierpnia 2014

Lubię zakupy! Druga część lipcowych nowości, tym razem niemieckich


Dość spory haul z Polski pokazywałam już wcześniej TU. Dziś nabytki, które poczyniłam na przestrzeni całego miesiąca w Niemczech.

Wyjeżdżając na weekend do Polski chciałam zabrać ze sobą jakieś chusteczki do demakijażu, żeby nie brać i grożącej wylaniem butelki z płynem micelarnym (BeBeauty zrobiło mi już nie raz mokrą "niespodziankę" w torbie), i wacików. A że byłam akurat w Primarku (do którego chadzam zdecydowanie zbyt często ;) ), to chwyciłam dwupak ichniejszych chusteczek w cenie 1,50 euro. Po kilkukrotnym wypróbowaniu stwierdzam, że na mój minimalistyczny letni makijaż sprawdzają się dobrze.

Mimo że już od dawna stosuję ałun, a ostatnio zakupiłam inny dezodorant bez aluminium, to jednak na te potworne upały zdecydowałam się zakupić tradycyjną Rexonę w sprayu. Jako że wydawało mi się, że spray zaginął gdzieś na mieście w akcji, to kupiłam jeszcze jedną sztukę, po czym się okazało, że zostałam jednak z dwoma. Przypuszczam, że je jednak spokojnie zużyję, bo wydajnością nie grzeszą.

W Lidlu niemieckim (nie mam pojęcia, czy były one też w Polsce) zobaczyłam żele pod prysznic Cien, ewidentnie inspirowane słynnymi Treaclemoon. Oryginałów nie miałam (człowiek się w Niemczech skąpy robi i niecałe 4 euro za 500 ml w porównaniu do innych żeli to wydaje się majątkiem ;) ), ale postanowiłam sięgnąć po te lidlowe "podróbki". Śmieszny koszt butelki to 1,11 euro/500 ml. Wzięłam kokosowy i malinowy. Oba zapachy rozeszły się w mig, pozostał tylko imbirowy, który niestety przypominał zapachem płyn do mycia naczyń (a obwąchany przeze mnie imbirowy oryginał od Treaclemoon pachnie właśnie zabójczo). Używam już od dawna kokosowego i jest w porządku.

Skończyły mi się olejki do ciała, więc wzięłam jednak dzidziusiową oliwkę z DM-u (ok. 1,50 euro / 250 ml), a że była promocja w Rossmannie na kosmetyki Alterry, to porwałam również olejek migdały i papaja (ok. 3,20 euro).

Postanowiłam poza tym wreszcie zacząć stosować porządną bazę pod lakier do paznokci, bo stan moich pazurków po zmyciu lakieru woła o pomstę do nieba. Pod wpływem sympatycznej niemieckiej youtuberki NatBittersweet zdecydowałam się na p2 i ich Base + Care Toap (ok. 1,75 euro / 10 ml) i póki co jestem bardzo zadowolona.

Ta część zakupów (pomijając polskie nabytki) sama w sobie stanowi dużo nowości, jak na jeden miesiąc u mnie, a tu znowu jadę do Polski i na pewno nazwożę mnóstwo kosmetyków, zważywszy że złożyłam już pierwsze zamówienie na rosyjskie cuda :) Ech no cóż, będę pościć po wakacjach ;) Jaku Was z nowościami? Pozdrawiam!

sobota, 2 sierpnia 2014

Lubię denka! Zużycia lipcowe 2014


Spodziewałam się trochę większych zużyć do końca lipca, ale i tak nie jest źle. Chociaż biorąc pod uwagę moje "tegomiesięczne" nowości oraz to, że najbliższe dwa tygodnie spędzę na urlopie w Polsce, więc pewnie coś tam wpadnie, to powinno być jednak lepiej ;)

Do kosza poszły:
1. Green Pharmacy, Szampon do włosów normalnych Pokrzywa zwyczajna, 300 ml - bardzo fajny, mam kolejną butelkę.

2. Be Beauty, Płyn micelarny - jak zawsze ;)

3. Alverde, Żel do mycia twarzy Algi morskie, 150 ml, taki sobie, raczej więcej nie kupię.

4. Original Source, Żel pod prysznic Malina i wanilia, 250 ml - rozczarowanie miesiąca. Byłam napalona na ten zapach, odkąd poczułam go w łazience u kuzynki. Jako że parę lat temu miałam trzy żele OS (pamiętam dokładnie: miętowy chłodzący, pomarańczowo-imbirowy i kaktusowy) i wszystkimi byłam zachwycona, to pokładam nadzieje również i w różowym osobniki (o ile tak wielkich słów można używać pisząc o żelu pod prysznic ;) ). Niestety żel ten nie ma tej prawdziwej ŻELOWEJ konsystencji, tak jak trzy poprzednie próbowane przeze mnie, jest za to kremowy, rzadki, wysusza skórę. No i producent pokombinował przy opakowaniu i butelka nie ma już tego świetnego sylikonowego otworku, dzięki któremu nic się nie wylewało. Zapach też tylko fajny prosto z butelki. Jestem na nie.

5. Avon Solutions truly radiant VIP Koloryzująco-nawilżający krem na dzień SPF 20, 50 ml - skończyłam tubkę (w mojej historii już trzecią) zaczętą w zeszłym roku i żałuję, że na ten rok go nie zamówiłam, tylko zdecydowałam się na inny produkt, również z Avonu. Bardzo fajny krem, w upały używałam tylko jego, bez żadnych podkładów itp. i tak śmigałam do pracy. Jeśli nic do przyszłorocznego wiosenno-letniego sezonu mnie bardziej nie zaciekawi, to zamówię go ponownie.

6. Ajona, Koncentrat pasty do zębów, 25 ml - to maleństwo starczyło mi na na pewno pół roku, a używałam TYLKO tego. Fajne, jedyna pasta do zębów bez fluoru dostępna w DM/Rossmannie w Niemczech. Teraz będę jednak używać bezfluorowej Ziai.

7. Rival de Loop, Frische Kick, żelowa maseczka odświeżająca, chłodząca limetka+kofeina - jedna część saszetki - to 8 ml starczyło na 4 obfite aplikacje. Mimo iż wydaje mi się, że już mam wyrobioną opinię na jej temat, to dla pozoru poczekam do zużycia drugiej części ;)

To by było na tyle. Znacie któreś z moich zużyć? Pozdrawiam! :)