Obserwatorzy

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Lubię pożegnania ;) zużyte w listopadzie i grudniu 2013






Listopad w użycia był bardzo skromny, w związku z tym z "denkiem" poczekałam do grudnia, kiedy to "sypnęło" pełnymi opakowaniami. Oto co udało mi się wykończyć w dwóch ostatnich miesiącach:

1. Balea Feuchtigkeitsspülung Mango + Aloe Vera odżywka do włosów suchych i zniszczonych, 300 ml - bardzo wydajna, bardzo przyjemnie pachnąca, bardzo tania, bardzo dobrze działająca, bardzo wydajna ;) Taka "bardzo" odżywka, godna polecenia. Pisałam o niej trochę więcej w ulubieńcach wakacji. Na razie mam coś innego (zresztą po pół roku miała prawo mi się znudzić, mimo dobrego działania ;) ), ale może kupię ponownie.

2. Green Pharmacy Szampon do włosów osłabionych i zniszczonych Rumianek lekarski, 350 ml - jak lubię szampony Green Pharmacy, tak ten był taki sobie. Nie kupię więcej.

3. Alverde Delikatny peeling pod prysznic, 200 ml - kolejny produkt, po którym więcej się spodziewałam. Wolę zdecydowanie domowe peelingi. Nie kupię więcej.

4. Balea, Creme-Öl Dusche z olejem z owoców drzewa marula i proteinami mlecznymi, 250 ml -  ostatnio ulubiony produkt pod prysznic :) W szufladzie czekają jeszcze dwa inne zapachy z tej serii, ale ten, najchętniej na kolejną jesień, może jeszcze kupię.

5. Ebelin, Zmywacz do paznokci bez acetonu, 200 ml - zwykły, ale dobry i nieniszczący paznokci zmywacz. Kupiłam ponownie.

6. Rival de Loop, High Gloss Nail Colour, lakier do paznokci w numerze 07, 8 ml - piękna, klasyczna czerwień, lakier dobry w obsłudze. Byłam bardzo zadowolona, ale mam w kolekcji jeszcze kilka czerwieni, więc nie wiem, czy kupiłabym ponownie.

7. Esprit, Best of style with silk extract, nr 219 Mango sorbet, 6 ml - świetny lakier! Piękny kolor, bardzo dobre właściwości. Nigdy nie kupiłam dwa razy tego samego lakieru, ale tu bym się mocno zastanawiała! Niestety jest już prawdopodobnie nigdzie niedostępny.

8. Bioderma Sebium, Antybakteryjny żel do mycia cery mieszanej i tłustej, próbka 10 ml - zużyłam kolejne trzy próbki, prawdopodobnie już ostatnie, ale możliwe, że jeszcze gdzieś zachomikowaną znajdę. Tych mini opakowanek zużyłam chyba ok. 10. Były przede wszystkim bardzo wydajne. Z właściwości byłam w miarę zadowolona, ale od jakiegoś czasu używam kilkukrotnie tańszego żelu do twarzy i jestem pod dużo większym wrażeniem (szczegóły za niedługo ;) ). Nie kupię.

9. Barwa, Siarkowa Moc, Maseczka antytrądzikowa z siarką, kaolinem i gliną wulkaniczną, saszetka 2 x 5 ml - starczyła na cztery użycia. Zaskoczył mnie jej bardzo przyjemny zapach. Właściwości pielęgnacyjne trudno ocenić po zaledwie czterech użyciach, ale dobrze się zapowiada. Może kupię ponownie.






Tyle zużyć, a tu zapasów wcale mniej ;) Jak u Was ze zużyciami na koniec roku? Używałyście któryś z tych produktów? Pozdrawiam!

sobota, 28 grudnia 2013

Lubię nowości! w grudniu 2013





W listopadzie nowości w ogóle nie było :) po bogatym październiku miało ich już nie być do końca roku, ale jak to w praktyce wygląda, to wszystkie wiemy ;)

Porcję nowości zapewniła mi przede wszystkim Asia z bloga Face hair body care, a dokładnie wygrana w jej rozdaniu :) Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z rosyjskimi kosmetykami, będę je zatem z przyjemnością testować :)

Sama sobie również zrobiłam prezent Bożonarodzeniowy i zamówiłam wreszcie z Avonu Today, które od dawna mnie "korciły". Poza tym kończy mi się podkład, więc zamówiłam do tego Lekki podkład "Idealna cera" Ideal flawless z SPF20. Mama go używa i jest zadowolona, więc postanowiłam też spróbować.

Zakupy z mojej strony w sumie skromne, ale nowości i tak sporo :) W związku z tym przydałby się post w styczniu ;) Zobaczymy, jak wyjdzie :)

Pozdrawiam!

czwartek, 26 grudnia 2013

Lubię bardzo! w grudniu 2013

Czasem dwie, z pozoru odległe od siebie rzeczy idealnie do siebie pasują :) Tak jest w przypadku moich grudniowych ulubieńców :)


Naomi EDT to jeden z moich ulubionych zapachów. Stanowi dla mnie uosobienie aromatu jesieni i przyjemnie ociepla zimowy chłód.
Wizaż podaje następujące nuty składowe:
nuta głowy: malina, cytryna, guawa
nuta serca: róża, lilia
nuta bazy: nuty drzewne, drzewo sandałowe, prażona kawa, toffi
dla mnie Naomi pachnie jednak minimalnie, przyjemnie kwaśnym jabłkiem w karmelu. Idealnie wprost do skórzanej kurtki lub ciepłego płaszcza i wełnianego szalika :)
Zapach na mnie się nie rozwija, ale pachnie za to dość długo, na pewno kilka godzin.


15-mililitrową, cętkowaną buteleczkę przypominającą kobiece kształty posiadam już bardzo długo, na pewno dwa lata, ale używam go tylko jesienią i zimą, do ciepłych pór roku w ogóle mi nie pasuje. Myślę, że w najbliższym czasie dokończę tę śliczną flaszeczkę, ale przypuszczam, że postaram się ją zdobyć na przyszłą zimę :) Chłodniejsze pory roku chyba na zawsze będą mi się kojarzyć z tym aromatem :)


Do Naomi idealnie pasuje mi czerwony/bordowy lakier do paznokci, w tym przypadku to pokazywany już na blogu Manhattan 57U. Piękny kolor czerwonego wina niestety bardzo ciężką uchwycić na zdjęciu, w rzeczywistości jest jeszcze ciemniejszy.


Macie swoje ulubione jesienno-zimowe zapachy?
Pozdrawiam i życzę przyjemnego poświątecznego wypoczynku :)

środa, 11 grudnia 2013

Lubię recenzować! Alverde Delikatny peeling pod prysznic

Mimo mojej wielkiej miłości do peelingu kawowego i postanowienia, że już więcej "kupnego nie kupię" trafił do mnie niedawno Łagodny peeling pod prysznic z Alverde. Produkt ma bardzo estetyczne, pociągające opakowanie, które, jak dla mnie, przynosi zapowiedź fajnej zawartości.


Producent zapowiada na opakowaniu przyjemną gładkość skóry, którą uzyskamy dzięki zatopionym w kosmetyku prawdziwym wiórkom kokosowym. Łagodne substancje myjące mają delikatnie oczyszczać skórę, bez efektu wysuszenia. Roślinna gliceryna, ekstrakty z kokosa i płatków lotosu mają odpowiadać za intensywną pielęgnację i przyjemne uczucie na skórze, a naturalne aromaty mają rozpieszczać zmysły.
Za wszystko odpowiadać ma naturalny, przyjemny dla oka skład:


Jak to natomiast wygląda w rzeczywistości? Opakowanie to, jak już wspomniałam, estetyczna, miękka tuba, wygodna, ale niestety woda łatwo i w dużej ilości nalewa się do nakrętki. Sam kosmetyk ma postać dość rzadkiego żelu, w którym zatopionych jest dość dużo wiórków kokosowych. Robi to dobre wrażenie, aczkolwiek działanie ścierające jest faktycznie delikatne. Niestety, ze względu na konsystencję, trzeba nabrać dużą ilość kosmetyku, przez co wydajność jest bardzo kiepska. Skóra mimo wszystko pozostaje jednak po użyciu miękka i wygładzona, co więcej - nawilżenie uzyskane po "zabiegu" wystarcza i nie muszę później używać balsamu.
Peeling, poza niewydajnością, ma dla mnie jeszcze jedną wadę - zapach. Kokos i lotos zapowiadało bardzo ładną kombinację, niestety mój wrażliwy skądinąd nos bardzo intensywnie wyczuwa nutę alkoholu, który, jak widać wyżej, jest na drugim miejscu w składzie. W związku z tym dla mnie osobiście używanie tego produktu jest tak sobie przyjemne.
Miałam trochę większe oczekiwania w stosunku do tego peelingu, jednak przyzwyczajona do działania kawy jestem trochę rozczarowana. Więcej już bym nie kupiła.

Słyszałyście o tym produkcie? Pozdrawiam!

niedziela, 8 grudnia 2013

Lubię recenzować! Green Pharmacy Szampon do włosów osłabionych i zniszczonych Rumianek lekarski


Bardzo lubię szampony Green Pharmacy - dobre ceny, przyjemne dla oka opakowania i, przede wszystkim, działanie, które odpowiada moim włosom i skórze głowy. Szczególnie odpowiadały mi do tej pory wersje z nagietkiem i pokrzywą. Dlatego też, jak tylko zobaczyłam w Rossmannie szampon rumiankowy w promocji za ok. 5,50 zł, było wiadomo, że to jego teraz wypróbuję.


Opakowanie to typowa dla firmy plastikowa butelka o fajnej pojemności 350 ml, przypominająca tradycyjne, apteczne pojemniki - lubię taką stylistykę. Na przyjemnej dla oka etykietce otrzymujemy zapewnienie o braku parabenów, SLSów i SLESów.


Jak moje wrażenia? Do tej pory mieszane. Przed nim wykończyłam Baleowy Szampon do włosów lekko przetłuszczających się, który niespodziewanie postawił bardzo wysoko poprzeczkę dla swoich następców. Najważniejszym zarzutem w kierunku rumianku od Green Pharmacy jest fakt, że muszę go użyć dość dużo, żeby w ogóle móc umyć włosy - w mniejszej ilości, która wystarcza mi przy większości szamponów - nie da się go porządnie rozprowadzić na włosach i ich umyć. Przez to też szybko się zużywa. Szampon ma dosyć rzadką konsystencję, jest zupełnie przezroczysty (to akurat zaleta). Kiedy już uda się go spienić, to czuć te charakterystyczne "skrzypienie" włosów, które od razu wołają o odżywkę - bez niej nie ma szans na spokojny żywot ;) Poza tym zapach jest nieciekawy - na początku wręcz bardzo mi się nie podobał (mimo że bardzo lubię ziołowe aromaty, a rumianek to jedno z moich ulubionych ziół), teraz już się przyzwyczaiłam. Na koniec wydaje mi się, że włosy trochę szybciej są nieświeże po tym szamponie w porównaniu z Baleą, ale z drugiej strony na pewno przyczynia się do tego codzienne noszenie czapki.

Co do działania wzmacniającego - w przypadku szamponów nie za bardzo w nie wierzę, aczkolwiek faktycznie wypada mi w ostatnim czasie widocznie mniej włosów, myślę jednak, że to zasługa raczej innego, regularnie przeze mnie używanego produktu Green Pharmacy, o którym za jakiś czas napiszę.

Podsumowując: mimo ogólnej sympatii do włosowych produktów od GP ten szampon nie przypadł mi do gustu. Zużyję i zapomnę, więcej nie kupię ;)

Znacie ten szampon albo inne produkty Green Pharmacy? Pozdrawiam!

piątek, 6 grudnia 2013

Lubię malować paznokcie! Wspomnień czar - Wibo Express growth 350

Wyciągnęłam z czeluści kosmetyczki lakier do paznokci, który przed zakupem wielokrotnie oglądałam na Waszych blogach i bardzo mi się podobał, po czym kupiłam go i jakoś tak właśnie trafił do szuflady.
Popularny kolorek 350 z serii Express growth to różowy odcień nude - bezpieczny i elegancki. Nie wiem niestety, czy jest dalej dostępny w Rossmannie.


Lakier niestety dość kiepsko kryje, na paznokciach mam trzy warstwy, a białe końcówki dalej prześwitują. Mam jeszcze jeden lakier z tej serii, w kolorze arbuzowym, i zachowuje się niestety tak samo, więc przypuszczam, że tak Express Growth ma - jeśli macie z nimi doświadczenie, to dajcie znać w komentarzach. Trzyma się natomiast dość nieźle - na paznokciach mam go tu czwarty dzień i końcówki są tylko minimalnie przetarte. Sam lakier wygląda nieźle, dalej ładnie błyszczy.


350 daje dyskretny, elegancki manicure, nadający się do biura czy na ważne spotkanie. Może będę po niego sięgać teraz częściej.
Macie w swojej kolekcji ten numerek 350?

Życzę wszystkim pięknych, kosmetycznych prezentów z okazji Mikołaja! Pozdrawiam!


środa, 4 grudnia 2013

Lubię bardzo! w listopadzie 2013 - ulubieni w mini-recenzjach

W listopadzie 2013 były dwa kosmetyki, których używałam szczególnie chętnie i niemal bez zamienników.


Pierwszy z nich to "kremowo-olejkowy" żel po prysznic Balea z olejem z owoców drzewa marula i proteinami mlecznymi. 250 ml kosmetyku kosztuje w DM 0,95 euro.

 
Żel ma bardzo gęstą, kremową konsystencję, dobrze się pieni, na myjce wręcz świetnie, jest bardzo wydajny. Zapach bardzo przyjemny, kremowy, otulający, idealny na tę porę roku.


Mimo SLS na drugim miejscu w składzie żel jest delikatny dla skóry, wręcz pozostawia ją lekko nawilżoną i mogę nawet przez dwa dni nie używać żadnych nawilżaczy, bez żadnej szkody dla skóry!
Według mnie jest to produkt o wiele lepszy niż te popularniejsze żele pod prysznic Balei w kolorowych opakowaniach w cenie 0,65 euro.


Drugi ulubieniec jest w mojej kosmetyczce już jakieś 2,5 roku. Lakier Rival de Loop z serii High Gloss Nail Colour w kolorze 07. Jest to najbardziej klasyczna czerwień, jaka może być (niestety blogger robi z tego odcienia czerwień strażacką, w rzeczywistości jest ciemniejsza - w miarę oddany jest odcień na buteleczce).

Szybko schnie, dobrze się trzyma, wystarczą dwie warstwy. Idealnie pasuje mi na tę porę roku, przypuszczam, że do końca roku skończę tę buteleczkę.

Co szczególnie chętnie używałyście w minionym miesiącu? Pozdrawiam!

niedziela, 1 grudnia 2013

Lubię recenzować! Projekt pielęgnacyjny na grudzień i styczeń

Niestety ostatnimi czasy jestem tak "zalatana", że jeśli już znajdę trochę czasu dla siebie, to albo jest już zbyt ciemno na sfotografowanie czegoś, albo najnormalniej w świecie nie chce mi się :( Oczywiście w blogosferze jestem obecna, czytam notki, komentuję, no i biorę udział w rozdaniach (wstyd, że ostatnich kilka notek na blogu to właśnie notki rozdaniowe, ale organizujecie tak fajne konkursy, że żal nie zwiększyć swoich szans na wygraną ;) ). Dziś udało mi się na szczęście cyknąć parę zdjęć, a jako że jest początek miesiąca (już ostatniego w tym roku - potwornie ten czas leci!), to postanowiłam rozpocząć kontrolowane stosowanie dwóch produktów - zrobić zdjęcia stanu "sprzed", żeby mieć dowód "na papierze", jak te kosmetyki się sprawdzają. Oto, co biorę na tapetę:


Dermogal A + E wygrałam jeszcze w czerwcu w prześwietnym rozdaniu u Kyariss (która niestety krótko po nim zamilkła :( ). Na opakowaniu producent zapewnia, że to świetny kosmetyk do codziennej pielęgnacji skóry z problemami ("trądzik pospolity, trądzik różowaty, atopowe zapalenie skóry, nadmierne złuszczanie skóry, nadwrażliwość na różne czynniki").





Moja skóra w październiku i listopadzie przechodziła okres wielkiego buntu, na chwilę obecną jest w miarę podgojona i uspokojona, ale pozostało mi na niej kilka nowych śladów. Poza tym mam w dalszym ciągu trochę podskórnych grudek i tradycyjnie dobrze widoczne pory. Jako miejsce kontrolne wybrałam najbardziej dotknięte kataklizmem czoło (tu na zdjęciach z dziś rana, po oczyszczeniu, bez żadnych kremów, w świetle dziennym i sztucznym).






"Rybki" mają zatem pole do popisu. Producent zapewnia, że kosmetyk można stosować po makijaż, ja jednak pozostanę rankiem przy mojej kochanej Ziai, a będę kapsułki stosować wieczorem zamiast kremu na noc. W opakowaniu jest 48 sztuk, starczy zatem na 1,5 miesiąca. Oczywiście jeśli po jakimś czasie stwierdzę, że kosmetyk mi nie służy, albo powinien być stosowany przeze mnie rzadziej, to nie będę maltretować cery i "eksperyment" się przedłuży, a wszystko zostanie przeze mnie na końcu opisane. Osobiście liczę jednak na dobre rezultaty i złagodzenie widocznych zmian (szczególnie, że Dermogal ma wręcz rewelacyjne oceny na Wizażu - na dzień dzisiejszy to 4,24/5,00 na 150 opinii i 55 kliknięć "mój hit").


Drugi uczestnik badań, to Skoncentrowane serum do rzęs i baza pod tusz 3 w 1 Advance Volumiere od Eveline. Kosmetyk ten nie jest dla mnie zupełną nowością, gdyż stosowałam go (niezbyt regularnie) już parę lat temu, kiedy mocno wypadały mi rzęsy. Tym razem mam zamiar być systematyczna. Jako że moje rzęsy z natury są dość długie, co widać szczególnie gdy nakładam tusz (mam jasne końcówki rzęs), nie czuję potrzeby używania bazy pod tusz. Serum będę więc stosowała tylko na noc, w celu wzmocnienia lekko wypadających w tej chwili włosków i może ewentualnego zagęszczenia.



Na opakowaniu producent zapewnia o zatrzymaniu wypadania rzęs, stymulacji ich wzrostu, odżywieniu i uelastycznieniu. Pierwsze efekty mają pojawić się po dwóch tygodniach, pełne - po miesiącu. Jako że serum będę stosować tylko wieczorem, dam mu czas przynajmniej do połowy stycznia.

Mam nadzieję, że wytrwam w postanowieniu regularnego używania tych kosmetyków i już zapraszam Was na sprawozdanie. Pozdrawiam!


sobota, 30 listopada 2013

Kocham konkursy ;) Ines Beauty rozdaje!

http://inesbeauty.pl/portfolio-items/inauguracyjny-konkurs-ines-beauty/?portfolioID=5265
KLIK W OBRAZEK!!

Ines Beauty również organizuje na swojej stronie inesbeauty.pl rozdanie - w skład paczuchy wchodzą super rzeczy, nie tylko kosmetyki, ale też kalendarzyk (a ja na rok 2014 jeszcze żadnego nie mam!) i zegarek. Nuxe, Put&Rub, Catrice, Balea, p2, Body Shop... No jak tu się nie zgłosić :)

Lubię konkursy! Kate Berry na blogu The First Days of Spring

Zbliżają się Święta, a z nimi bardzo dużo możliwości wygrania prezentów w blogosferze :) Na swoim nowym blogu The First Days of Spring organizuje rozdanie również Kate Berry, którą od baaardzo dawna śledzę i z przyjemnością oglądam na YouTubie. Chęć udziału w losowaniu można zgłaszać do 4. grudnia. Polecam, ja próbuję :)

KLIK W OBRAZEK!!

sobota, 23 listopada 2013

Lubię konkursy! Lilian rozdaje woski YC

http://lllilian.blogspot.com/2013/10/rozdanie-woskow-yankee-candle-15-woskow.html
KLIK W OBRAZEK!
Jeszcze jedna blogowiczka chce nas obdarować woskami Yankee Candle :) Tym razem Lilian :) Nie powiem, mam na nie chrapkę ;) Biorę udział!

Lubię konkursy! Rozdanie u Sekretów naszego piękna

http://sekrety-naszego-piekna.blogspot.com/2013/11/szczesliwa-13-pachnace-rozdanie-listopad.html
KLIK W OBRAZEK!

Sekrety naszego piękna organizuje comiesięczne rozdanie (ona to swoją drogą jest hojna :)) ). Tym razem Yankee Candle!!
Ja do tej pory nie miałam okazji ich używania. Co prawda początkowo byłam raczej sceptyczna i niezainteresowana tematem, to jednak bardzo liczne kolorowe obrazki i aromatyczne opisy na Waszych blogach sprawiły, że mam na nie coraz większą ochotę :) No i ten śliczny podgrzewacz... :) Biorę udział! :)

środa, 20 listopada 2013

SPEŁNIJ Z ANGEL MARZENIA NA ŚWIĘTA

http://www.kosmetykibeztajemnic.pl/2013/11/spenij-z-angel-marzenia-na-swieta.html
KLIK!

W te Święta można spełnić swoje marzenia z Angel! Jedna z możliwych do wygrania nagród faktycznie spełniłaby moje marzenie i odpowiadałaby moim, ostatnio niestety dużym, dermatologicznym potrzebom.

Święta to magiczny czas. Może tej magii uświadczy też moja buźka i radośniej wkroczy w Nowy Rok...

środa, 13 listopada 2013

Lubię recenzować! Ziaja krem na dzień i na noc do cery suchej i zmęczonej z bio olejkiem z awokado


Moja problematyczna skóra cierpi czasem zimą na dość mocne przesuszenie. Żeby jej trochę dopomóc sięgnęłam po klasyczny krem oliwkowy Ziaja w zielonym słoiczku, który okazał się jednak zdecydowanie zbyt tłusty. Przekopałam więc Wizaż w poszukiwaniu czegoś lżejszego i znalazłam ten oto kremik z serii z bio olejkiem z awokado.

Krem dostaniemy w Rossmannie w świetnej cenie ok. 9 zł za 75 ml (w promocji ok. 7 zł). Słoiczek jest plastikowy (wolę takie o wiele bardziej, niż szklane), wygodny, schludny, z prostym designem - podoba mi się to, bo wiem, że płacę za krem, a nie za bajeranckie opakowanie. Co więcej, pod zakrętką jest wieczko, dzięki czemu mamy pewność, że nikt nie wkładał wcześniej do słoiczka paluchów ;)

  Na etykietce producent podaje skład i zapowiada działanie kosmetyku:


Ja ten krem stosuję tylko na noc, gdyż na dzień używam kremu z filtrem. Krem Ziaja ma bardzo przyjemny zapach, miłą konsystencję, nałożony na twarz faktycznie przynosi uczucie ulgi. Po aplikacji pozostaje na mojej cerze lekki film, który jednak po jakimś czasie się wchłania – rano budzę się z czyściutką, wypoczętą i świeżą buzią (nie pamiętam, czy po jakimś innym kremie miałam tak ładną cerę rano). Nie powoduje u mnie również wysypu niespodzianek, do których mam skłonność. Poza tym jest wydajny.


 
Zużyłam swój zimowy słoiczek, po czym wzięłam się za krem-żel z Avon Solution, jednak po jego wykończeniu potulnie powróciłam do tego cudeńka firmy Ziaja :) W tej chwili jestem w połowie drugiego słoiczka i wiem, że ten krem warto mieć przez cały rok w łazience :) Uwielbiam odkrywać takie skarby – taniutkie, polskie kosmetyki. Ten świetnie współgra dla mnie także z „ziajowym”kremem z serii trądzik różowaty, który stosuję na dzień. Polecam wszystkim spróbować, to jeden z moich hitów tego roku :)


niedziela, 10 listopada 2013

Lubię nowości! Bogaty październik '13


  Wakacje w nowościach kosmetycznych były bardzo powściągliwe, ale październik nadrobił zaległości ;)


Od koleżanki dostałam Eliksir ziołowy do włosów wzmacniających, przeciw wypadaniu Green Pharmacy, który już regularnie wcieram w skalp. Ma piękny zapach, mam nadzieję, że za jakiś czas zauważę efekty. Otrzymałam też od niej dwa kosmetyki, które kupiła dla siebie, ale jej nie podpasowały – wodę perfumowaną Calvina Kleina Eternity Moment (w zasadzie 9/10 z 100 ml :D ) oraz lakier p2 w odcieniu lovely moment. 

 
Dodatkowo trafiło też do mnie dużo produktów z DM :) Przede wszystkim szampony i kosmetyki pod prysznic :)


 Niektóre kosmetyki już są w użyciu, ale znaczna część trafiła do szuflady i czeka na swoją kolej. Zapasy odnowione i rozsądnie by było już do końca roku niczego nie kupować ;) Ciekawe, czy się uda ;)

Mam nadzieję, że będę miała w najbliższym czasie techniczne możliwości, by przybliżyć Wam któreś z produktów. Pozdrawiam!

piątek, 8 listopada 2013

Lubię wykańczać... kosmetyki! Zużyte w październiku '13.

Od już dość długiego czasu mam problemy z dostępem do internetu, które niestety potrwają jeszcze jakieś dwa tygodnie. Na szczęście czasem uda mi się podłączyć do świata, więc postanowiłam tutaj o sobie przypomnieć :)

Pod ostatnią denkową notką przeczytałam sugestię miesięcznych zużyć, a jako że parę produktów w październiku zużyłam, to próbuję w ten sposób :)


1.  Balea, Szampon witalizujący do włosów normalnych i lekko przetłuszczających się rozmaryn i melisa, 300 ml - o którym pisałam TUTAJ, bardzo podpasował mojej skórze głowy i włosom. Kupiłam ponownie.

2. Garnier, Oil Repair, Odżywka do włosów - od koleżanki dostałam ponad 1/3 opakowania tej chyba już hitowej odżywki, ja jednak nie byłam nią zachwycona. Bardzo ciężko było mi ją zmyć z włosów, miałam wrażenie, że zostaje na włosach i trochę je oblepia i że powoduje szybsze przetłuszczanie. Nie kupię.

3. Balea, Żel pod prysznic o zapachu marakui, 300 ml, o którym też już pisałam TUTAJ. Żel jak żel, nie kupiłabym ponownie.


4. Bioderma Sebium, Antybakteryjny żel do mycia cery mieszanej i tłustej, próbka 10 ml – to już któreś mini opakowanko, które zużyłam (ok.6-8), jest dla mnie bardzo wydajne (starcza na dobre 2 tygodnie!). Wydaje mi się, że trochę pomaga w zapobieganiu ropnym nieprzyjaciołom, ale już nie zaskórnikom. Używam w tej chwili kolejnej sztuki, a dwie jeszcze mam w zapasie, w sumie jestem zadowolona.

5. Lovely, Serum wzmacniające do paznokci z witaminą C i wapniem, 11 ml – zawsze mam je w domu. Kupię ponownie.

6. Rossmann, Alterra, Chusteczki do demakijażu, 25 sztuk – kupiłam na 40% promocji w Rossmannie za 1,99 zł, za taką cenę są bardzo w porządku. Mój makijaż zmywają dokładnie (nie maluję się bardzo mocno, nie używam kosmetyków wodoodpornych), czasem jednak powodowały lekkie pieczenie i zaczerwienienie policzków, a nie mam cery podatnej na podrażnienia. Nie wiem, czy kupię ponownie.

7. Rival de Loop, High Gloss Nail Colour nr 110, 8 ml – sam lakier był w porządku, aczkolwiek jego mleczny, skądinąd ładny kolor, nie pasował do odcienia mojej skóry, dlatego zużyłam do dna jako podkład pod bardzo ciemne, problematyczne lub odbarwiające płytkę lakiery. Nie kupiłabym ponownie.

Znacie któreś z tych produktów? Zapraszam do komentowania! Pozdrawiam!

piątek, 11 października 2013

Lubię malować paznokcie! H&M Purple

 

Dzisiaj znowu na paznokciach H&M. Jak nie przepadam za ubraniami tej marki ;) tak lakiery mi odpowiadają. Purple pochodzi z TEGO zestawu. Odkąd odziedziczył pędzelek po swoim wykończonym już koledze, Orange, mogę nim swobodnie malować.


Lakier ma przyjemną do malowania konsystencję, szybko schnie, do pokrycia potrzeba dwie warstwy. Lakier ładnie błyszczy, z bliska widać, że zatopionych jest w nich mnóstwo błękitnych i różowych drobinek, ale absolutnie nie wyglądają one tandetnie. Kolor jest dokładnie taki, jak na zdjęciach, bardzo mi się podoba, uważam, że jest idealny na jesień i zimę :)


Purple trzyma się też całkiem nieźle, mam je dziś na paznokciach trzeci albo czwarty dzień i na niektórych paznokciach są minimalnie zdarte końcówki (z tymże z krótkich paznokci lakier też się tak szybko nie zdziera). Dzisiaj dla odświeżenia dodałam topper Gold z tego samego zestawu - razem też się fajnie prezentują :)


W ogóle zawsze malowałam krótkie paznokcie jasnymi, neutralnymi kolorami, a dopiero dłuższe ciemnymi, bardziej zdecydowanymi. Ostatnio mi się odmieniło i tak bardziej mi się podoba ;)

A u Was jakie ostatnio królują kolory? Już typowo jesienne? Pozdrawiam!