Obserwatorzy

niedziela, 30 czerwca 2013

Lubię różne rzeczy ;) Ulubieńcy czerwca '13


Dzisiaj pokażę Wam rzeczy, po które szczególnie chętnie sięgałam w ciągu ostatniego miesiąca :)

1. Tiziano Terzani, Koniec jest moim początkiem - książka jeszcze się czyta, pozostało mi do końca ok. 150 stron (tomisko ma ich dobrze ponad 500), ale już wiem, że jest to jeden z bardziej wyjątkowych tekstów, jakie czytałam. Jak skończę, na pewno Wam o niej więcej napiszę, bo naprawdę jest warta polecenia!

2. Big Active, Herbata zielona z cytryną i pomelo to "napojowy" hit czerwca. Dawno nie piłam tak świetnej herbaty ekspresowej. Jest jednocześnie słodka i orzeźwiająca, a napar z zielonej herbaty ma odpowiednią moc, wcale nie jest słaby. Idealna na lato. Na pewno kupię ponownie!

3. Lovely, Serum wzmacniające do paznokci z wapniem i witaminą C z wyciągiem z wiśni japońskiej - doskonale znane, zasłużenie noszące miano KWC. Ja masakruję swoje paznokcie lakierami bez przerwy przez dłuższy czas, po czym obcinam je na krótko i przez około tydzień smaruję je tym serum (oraz domowym kremem z wosku pszczelego) kilkukrotnie w ciągu dnia. Efekty widoczne i wyczuwalne :)

4. Avon Perceive - bardzo podoba mi się ten zapach, idealnie pasuje według mnie na sezon wiosenno-letni. Wiele osób twierdzi, że jest to zapach ciężkich, dla mnie jednak jest świeży i lekki, a jednocześnie elegancki. No i lubię też jego roletkową postać, idealną do torebki.

5. Ziaja, Oliwkowy balsam do ust - chyba najlepszy kosmetyk pielęgnacyjny do ust, jaki do tej pory miałam! Żegnajcie suche skórki! Polecam!

6. Dove, Beauty Blossom cream LE - to miniaturkowe opakowanie 75 ml wpadło do mnie w czasie zakupów aptecznych w cenie ok 3 zł, po czym przeleżało nieotwarte w szufladzie jakiś rok. Teraz je odnalazłam ;) i okazało się, że to bardzo fajny balsam. Ma idealną konsystencję, fajnie pielęgnuje i łądnie pachnie. Ale jako że to limitka była, to pewnie go już nie ma w sprzedaży. Ja to się zawsze zagapię ;)

A co Wy szczególnie polubiłyście w czerwcu? :)

Uległam zamieszaniu blogowemu w temacie bloglovin. Nie do końca wiem, o co chodzi, ale podobno od jutra coś się ma zmienić ;) więc prewencyjnie zapraszam Was do pozostania ze mną w kontakcie za pomocą tej nowej funkcji! Dzięki!

Pozdrawiam!! lubię :)

sobota, 29 czerwca 2013

Lubię malować paznokcie! Golden Rose Paris 221 + Essence You Rock! Kings of mints

Ten manicure gości u mnie stosunkowo często i za każdym razem słyszę na jego temat jakąś miłą uwagę :) Chyba może się podobać :)


Golden Rose Paris nr 221 to jaśniuteńki, trochę cukierkowy fiolet, a'la lila. Podobają mi się buteleczki tej serii :) są dosyć charakterystyczne i idealnie wpasowują się w temat kobiecych drobiazgów :) . Lakier jest dobrej jakości, fajnie schnie, idealne krycie w przypadku tego koloru to trzy warstwy, dobrze się trzyma, starcie końcówek w trzecim, czwartym dniu. Pojemność 11 ml, cena 4,90 zł. Kolor idealny na lato, powinien być jeszcze dostępny, polecam!


Drugi z duetu to na pewno niedostępny już lakier Essence z limitowanej edycji z roku bodajże 2011, odcień Kings of mints. Ten kolor to idealna dla mnie mleczna mięta. Jest delikatna, nienachalna, nie rzuca się w oczy tak jak neony, a przy tym wcale nie jest nudna. Bardzo podoba mi się na moich paznokciach, noszę ją również chętnie solo. Lakier jest też świetny pod względem jakości, pełne krycie przy dwóch warstwach, szybko wysycha i trzyma się na moich paznokciach nawet powyżej 5 dni! Szkoda, że to była seria limitowana! Jestem ciekawa, czy lakiery ze standardowej oferty Essence też są tak dobrej jakości (nigdy żadnego nie miałam, ani nawet nie próbowałam! a jakoś mnie nie ciągnie do nich ;) ).


Jak Wam się podoba? :) Staram się przywołać lato takimi kolorami, może się uda :) Pozdrawiam! lubię

wtorek, 25 czerwca 2013

Lubię oglądać filmy! The Visitor - Spotkanie

The Visitor ("Spotkanie"), 2007
Scenariusz i reżyseria - Thomas McCarthy
Występują - Richard Jenkins, Haaz Sleiman, Danai Gurira, Hiam Abbass

źródło: IMDb.com
 Widziałam ostatnio ten film, podobał mi się, to stwierdziłam, że Wam polecę :)

The Visitor opowiada historię samotnego profesora, Waltera, który niejako przymuszony przez swojego przełożonego, przyjeżdża do dawno nieodwiedzanego Nowego Jorku, by wygłosić tam odczyt na konferencji. Zatrzymuje się w swoim własnym apartamencie, w którym nie był od kilku dobrych lat. Na miejscu okazuje się, że mieszkanie zajęte jest przez młodą parę imigrantów, którzy podnajęli apartament bez wiedzy właściciela od jakiegoś cwaniaczka. Niespodziewani sublokatorzy od razu zaczynają się pakować, okazuje się jednak, że nie mają gdzie się podziać, więc Walter lituje się nad nimi i pozwala im zostać do czasu, aż znajdą nowe mieszkanie. Tak zaczyna się ich niezwykła znajomość, która odmienia skostniałe, bezbarwne życie wdowca. Początkowa beztroska zmienia się jednak w pełną niepokoju walkę o Tareka, który zostaje aresztowany przez służby imigracyjne. Okazuje się bowiem, że obydwoje przebywają na terenie Stanów nielegalnie...
Film bardzo wciąga. Obserwujemy niezwykłą przemianę, jaka zachodzi w głównym bohaterze (rola świetnie zagrana przez Richarda Jenkinsa - dostał za nią nominację do Oscara), a także nierzadko beznadziejną, niezrozumiałą sytuację imigrantów. Polski, mocny akcent w filmie to muzyka Jana A.P. Kaczmarka.

Film polecam, szczególnie że nie ma on oczywistego, jednoznacznego zakończenia.



Widziałyście ostatnio coś godnego polecenia? Pozdrawiam! lubię :)



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Lubię malować paznokcie! Avon nailwear pro Viva pink


Zdarzają się takie lakiery do paznokci, które, mimo iż zostały otwarte daaaawno temu, dalej są jak nowe. Miłe to, a nie zdarza się zbyt często ;) Ten oto lakier do paznokci jest tego przykładem :)


Viva pink jest ze mną na pewno ponad 3 lata. Buteleczkę o pojemności 12 ml zapewne zamówiłam w avonowej promocji za ok. 10-11 zł. Widziałam w katalogu, że chyba minimalnie zmieniły się opakowania, ale ten kolor jest dalej dostępny. Czy zmieniły się właściwości lakieru w nowej ofercie, trudno mi niestety powiedzieć.



Wracając do tego konretnie osobnika... Kolor to bardzo intensywny, kremowy, całkowicie pozbawiony drobinek róż. Bardzo fajny kolor, podoba mi się na moich rękach i gości na nich praktycznie przez cały rok, nie tylko w sezonie wiosenno-letnim. Maluje się nim bardzo łatwo, ma wygodny pędzelek, dobrą konsystencję, nie rozlewa się po paznokciu. Wysycha w normie. Krycie na upartego przy jednej warstwie, idealne przy dwóch :) Trwałość też w porządku, końcówki ścierają się ok. trzeciego dnia. Po prostu jestem z niego zadowolona :) a na dodatek, mimo że ma już ponad trzy lata, dalej działa (może minimalnie zgęstniał, ale nie przeszkadza to w jego użykowaniu). Pozostało mi jeszcze ok. 1/3 pojemności.




Z avonowymi lakierami to w ogóle jest tak (i chyba ogólnie z ich kosmetykami), że albo się trafi na perełkę, albo na bubel. Ja trafiam na sztuki bardzo dobre, natomiast mojej Mamie zdarzyło się zamówić dwa lakiery z tej samej serii, tylko w innych kolorach, którymi w zasadzie nie da się malować. Ma je dalej, buteleczki są otwarte też na pewno ponad dwa lata, a dalej są totalnie rzadkie i rozlewają się na paznokciach tak, że nawet trzy warstwy nie dają rady, a więcej nie da się pomalować, bo nie wysychają. No i tak stoją i czekają na nie wiadomo co, a szkoda wyrzucić w zasadzie całe opakowania ;)

A jak bywa z tym u Was? Macie lakiery z Avonu? Jak się u Was sprawiają? Ja osobiście ten konkretny polecam! Pozdrawiam! lubię :)

niedziela, 23 czerwca 2013

Lubię recenzować! Alterra emulsja do ciała trawa cytrynowa i morela

Bo czasem bywa tak, że jak jest promocja to się nie umiem powstrzymać ;)


To to trafiło do mnie właśnie w ten sposób. Byłam w Rossmannie i patrzę, a tu w CND balsam z Alterry za 4,19 zł (by nie było niedomówień - sytuacja sprzed kilku miesięcy ;) ). To wzięłam, nie czytając, co to do końca jest i nie sprawdzając, jak pachnie (staram się nie otwierać opakowań w sklepie).

 W czym tkwi problem? Ano w tym, że to emulsja. Słowo Körperlotion na przedniej etykietce trochę mnie zmyliło, myślałam, że to po prostu zwykły balsam. Ten kosmetyk ma natomast trochę inną od balsamów konsystencję, lekko tłustawą, która topornie się wmasowuje i cieżko wchłania.


Do tego zapach, niby ładny, taki trochę jogurtowy, ale niesamowicie intensywny i długotrwały. Może męczyć.
By oddać sprawiedliwość - emulsja dobrze pielęgnuje, skóra jest po niej nawilżona, podrażnienia znikają. Poza tym, z tego co widzę (aczkolwiek znam się mało na tej kwestii), skład ma dobry.


Mimo wszystko ja nie kupiłabym jej ponownie. Zapach nie dla mnie i konsystencja też nie. Za dużo z nim zachodu.
Polecacie coś do ciała marki Alterra? Pozdrawiam! lubię :)

czwartek, 20 czerwca 2013

Lubię czytać! Patricka Süskinda "Pachnidło"

 "Pachnidło: Historia pewnego mordercy"
org. Das Parfum. Die Geschichte eines Mörders
Patrick Süskind
tłum. Małgorzata Łukasiewicz
Wydawnictwo Świat Książki; Warszawa 2006
Liczba stron: 252


Trafiła do mnie ostatnio książka, którą chciałam przeczytać już dawno temu, ale nie było ku temu okazji. Tak jak przypuszczałam, okazało się "Pachnidło" bardzo wciągającą lekturą.


Pozornie można by się spodziewać, że powieść o zapachach będzie lekka i przyjemna. Jest natomiast w rzeczywistości mroczna i ciężka, przesiąknięta do cna niekoniecznie przyjemnymi zapachami. Tak jest, zapachów w tej książce jest mnóstwo na każdej stronie i są niemal fizycznie wyczuwalne. Opary z pracowni garbarskiej, XVIII-wiecznego Paryża, ludzkich ciał w czasach, kiedy higienę pojmowano inaczej niż dziś.
Są też oczywiście aromaty z perfumerii, ale w postaci ciężkich, oblepiających esencji. Mimo tego, albo może przez to, od lektury trudno się odkleić ;)
Bardzo podoba mi się język książki (brawa dla tłumaczki), bardzo bogaty, stylizowany na narrację starego bajarza. Wciągająca, ale przede wszystkim przerażająca jest też postać głównego bohatera, a także idea ogromnego wpływu zapachu na życie człowieka. Tutaj na zachętę dwie pierwsze strony książki:


Na podstawie książki nakręcono film. Jak będę mieć okazdję, to być może go obejrzę. Sądząc po trailerze (chociaż w sumie nie powinno się wyrabiać opinii na podstawie zwiastunu ;) ) książka jest jeszcze bardziej mroczna. No i inaczej wyobrażałam sobie postać Grenouille'a.


Książkę polecam! Pozdrawiam! lubię :)

wtorek, 18 czerwca 2013

Lubię herbatę! Nuwara Eliya

Źródło: morguefile.com
Powoli staję się coraz większą fanką herbat. Herbat dobrych jakościowo, sypanych, takich do kupienia w herbaciarniach. Nie oznacza to oczywiście, że zaprzestałam całkowicie picia "zwykłych ekspresówek" ;) aczkolwiek zaparzanie dzbanuszka herbaty sypanej sprawia mi coraz większą przyjemność.

Pasja ta wymaga na pewno czasu i wielu wypitych filiżanek, więc nie mogę się uznać (mam nadzieję - na razie ;) ) za specjalistkę w tej dziedzinie, nie umiem też jeszcze za dobrze opisywać herbat. Mimo to postanowiłam spróbować i dodać post o tej tematyce.


Nuwara Eliya jest herbatą cejlońską, czarną, o stosunkowo mocnym, ale przyjemnym aromacie. Dość drobne listki należy parzyć 2-3 minuty. Po dłuższym zaparzaniu faktycznie aromat się zmienia, niekoniecznie w dobrym kierunku.


Z parzenia otrzymujemy napar o pięknym, głębokim kolorze. Smak jest bardzo aromatyczny. Podobno pasuje do tej herbaty dodanie odrobiny mleka, ja osobiście preferuję jednak "czyste" formy.


Fascynuje mnie to w herbatach, że, w zależności od odmiany, bądź pochodzenia plantacji, mogą mieć tak różne smaki i aromaty (nie mam tu na myśli oczywiście herbat aromatyzowanych, czy z dodatkami, które, skądinąd, również chętnie pijam). Ta jest bardzo smaczna. Polecam spróbować! Pozdrawiam! lubię :)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Lubię recenzować! Dabur Vatika Olejek kaktusowy przeciwko wypadaniu włosów

Pod wpływem ogólnoblogowego szału na olejowanie włosów zakupiłam, już dawno temu, dwa olejki Dabur Vatika - popularny kokosowy i kaktusowy. O kokosowym, z którego skądinąd jestem zadowolona, napisano już wiele, jego zielony kolega nie jest natomiast aż taką gwiazdą ;) Dlatego postanowiłam Wam go przedstawić :)


Olejek kosztował około 14 zł na paatal.pl (z tego, co się orientuję, nie jest tam w tej chwili dostępny), ma pojemność 200 ml. Zamknięty jest w plastikowej butelce, która niestety nie jest zbyt wygodna w użyciu - nie ma żadnego dozownika, tylko wielki otwór na szerokość całej szyjki butelki. Z tego powodu za każdym razem wylewam niestety zbyt wiele produktu.


Ma postać intensywnie zielonego olejku, który na szczęście nie farbuje i nie brudzi. Olejek ma trochę inną konsystencję, niż Dabur kokosowy, ale nie potrafię określić, w czym tkwi różnica. Jest taki jakby bardziej śliski. Zapach jest intensywny, ale przyjemny, nawet mi się podoba (choć nie przepadam na przykład za zapachem herbat kaktusowych). Co ciekawe, jest on wyczuwalny delikatnie na włosach nawet po dwukrotnym myciu.
Tu możecie przeczytać opis działania według producenta:


 oraz składniki:


 Na pierwszym miejscu jest parafina, zastanawiałam się, czy to dobrze, czy źle. Trochę rozjaśniła moje wątpliwości Anwen w swoim artykule o kosmetykach do włosów z parafiną KLIK. Nie znam się za bardzo na składach, ale trochę olejków i ekstraktów tam widać ;)

Co do moich spostrzeżeń - olejek fantastycznie pielęgnuje włosy! Są po nim wyraźnie odżywione, wygładzone i takie jakby mięsiste. Efekt jest widoczny i wyczuwalny :) Trudno mi natomiast powiedzieć cokolwiek na temat jego działania przeciwko wypadaniu, wydaje mi się, że jeśli jest różnica na korzyść, to niewielka. Olejek nie powoduje dodatkowego przetłuszczania czy obciążenia włosów (aczkolwiek to też mi jest trudno stwierdzić, ze względu na to, że myję głowę codziennie rano). Ja nakładam go co ok. 5 dni na całą noc. Rano dwukrotnie zmywam go zwykłym szamponem. Polecam go spróbować dla ogólnej pielęgnacji i odżywienia włosów, bo w tej kwestii naprawdę widocznie działa!

Stosujecie olejki do włosów? Pozdrawiam! lubię :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Prywata

Hej Dziewczyny!
Chciałabym Was poinformować, że do przyszłego weekendu będę mieć raczej ograniczony dostęp do internetu. Przygotowałam dla Was kilka postów, które ukażą się automatycznie. Mam nadzieję, że Wam się spodobają. Zapraszam do komentowania! Wszystkie Wasze wypowiedzi z przyjemnością przeczytam i na nie odpowiem, w razie możliwości.
Pozdrawiam serdecznie! Dzięki, że jesteście :) lubię

sobota, 15 czerwca 2013

Lubię gotować! Błyskawiczna sałatka deserowa - jedna z ulubionych

Nazwanie tego postu "gotowaniem" to może lekka przesada ;) no ale "przygotowywanie jedzenia" brzmi trochę gorzej ;)


Dzisiaj zaproszę Was na jedną z moich ulubionych sałatek. Nie jest to może coś bardzo wymyślnego, ale nie o to w końcu w ulubionych sałatkach chodzi. Sałatka jest idealna na podwieczorek, czy spotkanie z koleżankami (moje ją dobrze znają i bardzo lubią ;) ). Pewnie jest dość kaloryczna, ale za to sycąca.


Na zdjęciu widzicie wszystkie składniki:
1 puszka ananasa
1 puszka czerwonej fasoli
kostka sera mozzarella (takiego żółtego!! nie białego, z którego robimy caprese; oferują go m.in. firmy Arla i President)
biała część pora
majonez

Ananas kroimy w kostkę, dodajemy odsączoną fasolę, pokrojoną w grubą kostkę mozzarellę, pokrojony w cienkie półkrążki por (ilość wedle uznania, ja lubię tę w tej słodkiej ogółem sałatce ostrą nutę, którą daje por, więc dałam cały widoczny na zdjęciu kawałek) oraz majonez (ok. 3-4 łyżki, ilość taka, aby połyczyły się składniki). FINITO!

Jak widzicie, sałatka jest błyskawiczna. Jadłam ją także w wersji z kukurydzą zamiast fasoli - jest również smaczna, ale dla mnie trochę za słodka. Aczkolwiek miłośnikom słodkich smaków też na pewno by smakowała.

Najlepiej smakuje schłodzona po 2-3 godzinnym "przegryzaniu się" w lodówce.


Na weekendowy podwieczorek jak znalazł. Polecam! Smacznego! lubię :)

piątek, 14 czerwca 2013

Lubię zakupy! Nowości kosmetyczne i ubraniowe - czerwiec '13

Tak, jak wspomniałam we wczorajszym poście - odkąd założyłam bloga, przybyło mi kosmetyków. I to wszystko mimo tego, że, przynajmniej tak mi się wydawało ;) , zawsze potrafiłam zachować rozsądek i umiarkowanie ;) No ale jak już się zgrzeszyło, to przynajmniej Wam pokażę, co zakupiłam :)


Znowu przyszło do mnie dużo kosmetyków z Avonu. Kosmetyki z serii Solutions - koloryzujący krem na dzień 20 SPF, krem na noc i krem pod oczy - miałam możliwość zamówienia jeszcze w poprzednim katalogu w bardzo atrakcyjnej cenie. Tak samo w promocyjnej cenie trafiła do mnie diamentowa konturówka do oczu Flashy Copper. Ponadto zamówiłam chłodzący balsam do ciała za ok. 7 zł, dwa chłodzące kremy do stóp o egzotycznym zapachu w cenie 10 zł oraz wakacyjny zestaw kosmetyków w cenie 49,90 zł. W skład zestawu wchodzą: EDT Eternal Magic Enchanted (na prezent dla koleżanki), Maseczka Planet Spa Rewitalizująca z żeń-szeniem, Anew Krem pod oczy, Skin So Soft Balsam do ciała oraz bezbarwny błyszczyk, którego zapomniałam umieścić na zdjęciu. Akurat chciałam zakupić dla koleżanki jakiś zapach i nawet myślałam o tym, więc w cenie prezentu dla niej mam też kilka fajnych kosmetyków dla siebie :)


Przy okazji zakupów w centrum handlowym weszłam oczywiście do Rossmanna. Czytałam na Waszych blogach, że w CND są szampony i miałam ochotę jakiś upolować. Niestety u mnie szamponów w wyprzedaży już nie było, ale był inne produkty ;) . Zaskoczyła mnie etykietka CND przy maśle czekoladowo-pistacjowym Sweet Secret Farmony (7,99 zł). Zawsze miałam ochotę je wypróbować i to, że znika z Rossmanna to przyspieszyło. Masło poczeka jednak na zimniejszą porę roku. W CND kupiłam również dwie saszetki maseczki antybakteryjnej Perfecta (1,19 zł) oraz śmieszną silikonową foremkę do lodu (kostki będą miały kształt kiści bananów ;) ). Szkoda, że była to ostatnia sztuka, bo w cenie 3,99 zł wzięłabym ich kilka.


Zaczęły się już wyprzedaże w jednym z moich ulubionych sklepów, czyli Mohito. Uważam, że mają oni świetne ubrania w bardzo dobrej jakości. Wybrałam sobie bardzo elegancką czarną bluzeczkę z baskinką w również czarne, aksamitne kropeczki. Na żywo wygląda ona oczywiście o wiele lepiej (muszę potrenować robienie zdjęć) i naprawdę szykownie. Kosztowała 39,90 zł (z 69,90 zł). W ręce wpadł mi również bardzo fajny paseczek łańcuszkowy w cenie promocyjnej 9,90 zł (niestety z rozpędu poobcinałam metki i nie pamiętam, ile kosztował wcześniej). Potrzebowałam akurat sukienki, więc wybrałam sobie bardzo ładną, cytrynową sukieneczkę z czarnym paseczkiem (w rzeczywistości też wygląda o wiele lepiej i bardziej elegancko, niż na zdjęciu). Ona akurat nie była w promocji (kosztowała 119,90 zł), ale było też mnóstwo innych, ślicznych sukienek tego typu w cenach promocyjnych. Serdecznie polecam zajrzenie do sklepów Mohito.

Chyba tak nieładnie się chwalić, co? ;) Upolowałyście już coś w CND albo na wyprzedażach? Pozdrawiam! lubię :)

czwartek, 13 czerwca 2013

Lubię... wyrzucać puste opakowania ;) maj/czerwiec '13

Też tak macie, że wyrzucanie pustych opakowań po zużytych kosmetykach sprawia Wam pewien rodzaj satysfakcji? ;) Myślę, że przynajmniej część z Was wie, co mam na myśli ;)

Zastanawiałam się, czy nazwać ten rodzaj postów "denkiem", ale w zasadzie w moim przypadku nie za bardzo miałoby to sens. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że wykańczanie kosmetyków idzie mi, nie wiedzieć czemu, w zastraszająco wolnym tempie i dotyczy to również kosmetyków używanych codziennie, takich jak szampony, żele czy balsamy. Po drugie, zawsze staram się mieć otwarte maksymalne dwa produkty tego samego rodzaju (np. jeden krem na dzień, jeden na noc, jeden żel do mycia, maksymalnie dwa żele pod prysznic itp.). Po trzecie, staram się nie robić jakichś wielkich zapasów. Zawsze mi się to udawało, aczkolwiek od momentu założenia bloga (czyli 22 maja) nowych kosmetyków nagle mi przybyło ;) Dziwny zbieg okoliczności ;) Nie mogę doprowadzić do rozwoju tego niebezpiecznego zjawiska ;)


To tak "krótkim tytułem wstępu". Tak też się wyjątkowo złożyło, że pokończyło mi się ostatnio dość dużo produktów. Dzień opublikowania tego posta może nie jest zbyt typowy, bo to w końcu środek, a nie koniec miesiąca, ale widzę, że dużo czasu teraz minie, zanim wykończę kolejne opakowania. Oto, co z wielką przyjemnością wyrzucę dzisiaj do kosza ;) :



Babydream für Mama, Balsam do kąpieli dla matek - standard Rossmanna. Używałam zarówno do mycia ciała, jak i zmywania olejów z włosów. Był w porządku. Na razie używam innych produktów, ale MOŻE KUPIĘ ponownie.

Alterra Odżywka nawilżająca Granat i Aloes - kolejny rossmannowski przebój. Był ok, ale jak dla mnie bez szału. NIE WIEM, czy kupię ponownie.

Biosilk Jedwab do włosów - był ze mną długo i wreszcie się skończył. Tu rewelacji też nie ma, trochę wygładza włosy na końcówkach i tyle. Ma za to fenomenalny zapach! Gdyby tylko były perfumy pachnące jak jedwab do włosów, na pewno bym je kupiła! NIE WIEM, czy kupię, jeśli tak, to raczej ze względu na ten zapach.

Green Pharmacy Sól kąpielowa Olej arganowy i Figi - pisałam już o niej wcześniej KLIK. RACZEJ NIE KUPIĘ ponownie.

Green Pharmacy Szampon do włosów normalnych Pokrzywa zwyczajna - z tego produktu Green Pharmacy byłam akurat bardzo zadowolona. W ogóle lubię ich szampony. Skład bez parabenów, SLS, SLES itp. Fajna cena, szczególnie w promocji (mniej niż 6 zł za 350 ml), delikatny dla skóry głowy, moje lekko przetłuszczające się włosy były dłużej świeże. KUPIĘ PONOWNIE




Avon Solutions Wygładzający żel do mycia twarzy na rano i wieczór "Ochrona Młodości" - trafił do mnie dawno temu w zestawie z kremami, już nie jest dostępny w katalogu. Dobrze mył, cera była przyjemnie odświeżona, aczkolwiek zatopione w żelu drobinki, chyba pilingujące, nie robiły zupełnie nic. RACZEJ NIE KUPIŁABYM ponownie.

Avon Clearskin Peeling głęboko oczyszczający pory - bardzo mocny ździerak, na pewno nie dla wrażliwców. Mnie odpowiadał, skóra była ładnie wygładzona i w miarę oczyszczona. Cena w promocji ok. 10 zł za 75 ml Na razie mam coś innego, ale MOŻE KUPIĘ jeszcze kiedyś.

Garnier Podstawa pielęgnacji Skóra normalna-mieszana Ochronny krem nawilżający na dzień - BLEEEE! Trafił do mnie przez przypadek. Był dawno temu w jakimś zestawie z mleczkiem z tej serii (które skądinąd dość miło wspominam, ale to było jeszcze przed biedronkowym micelem ;) ), długo przeleżał nieotwarty w szufladzie, po czym w ciągu dwóch tygodni używania (na noc ;) wiem, że jest niby na dzień, ale bez filtru chyba, poza tym używam akurat czegoś innego rankiem) porządnie mnie zapchał. Zużyłam szybko do ciała w ciągu weekendowego wyjazdu ;) NIE KUPIĘ ponownie.

Nivea Soft Krem intensywnie nawilżający - nie wiem dlaczego, ale jakoś nie odczuwam większej sympatii do firmy Nivea. Po prostu ich produkty nie wpadają do mojego koszyka. Ten krem jest wyjątkiem na potwierdzenie reguły. 50 ml słoiczek jest idealny na weekendowe wyjazdy i w takim celu został kupiony. Właściwości pielęgnacyjne trudno ocenić, jak się go tak rzadko używa, ale bardzo ładnie pachnie i ma przyjemną konsystencję. KUPIĘ, jak mi będzie potrzebny na jakiś wyjazd.



Rival de Loop Maseczka oliwkowa - pierwszą część zużyłam w zimie, kiedy faktycznie miałam problem z przesuszoną cerą, drugą męczyłam do tej pory. Myślę, że na jedno wychodzi, nakładając grubą warstwę tłustego kremu oliwkowego Ziaja. Poszukam na zimę innych maseczek, NIE KUPIĘ tej ponownie.

Ziaja Maska oczyszczająca z glinką szarą skóra mieszana, tłusta, trądzikowa - 2 saszetki. Kupiłam ją po raz pierwszy przy okazji niedawnej promocji w Rossmannie za 89 gr i chyba już żałuję, że wzięłam tylko 2 szt. (trzecią dostałam od Lakieromaniaczki ;) ). Popróbuję jeszcze tę trzecią saszetkę (no i mam jeszcze kilka innych maseczek tego typu nabytych na promocji), ale myślę, że zostanie ze mną na dłużej. I chyba napiszę o niej osobną recenzję ;) KUPIĘ

Bioderma Sebium AKN Soin Correcteur Purifiant - fluid na przyczyny i objawy trądziku dla cery mieszanej i tłustej - 2 tubeczki po 5ml; dostałam kiedyś 10-12 takich małych tubeczek, większość już zużyłam, ale parę jeszcze zostało. Myślę, że napiszę o nim coś więcej.



Eveline Ultradelikatny krem do depilacji skóry wrażliwej - lubię i KUPIĘ ponownie

Isana Zmywacz do paznokci bez acetonu (różowy) - nie pierwsza i nie ostatnia buteleczka ;) kupuję zawsze ten, albo zielony, w zależności od tego, który jest akurat na promocji ;) KUPIĘ ponownie

Golden Rose Sweet Color lakier nr 76 - pisałam o nim TU, zostało go już na dnie tak mało, że nie starczyłby na manicure ;) NIE KUPIĘ ponownie

Avon Incandessence EDT 50 ml - wykończenie buteleczki zapachu to wyjątkowe święto ;) szczególnie, że ten flakonik był ze mną od lipca 2010 r. ;) (mam dobrą pamięć do dat ;) ), więc zbliżała się już jego data ważności. Zapach bardzo ładny, idealnie do niego dobrana buteleczka, trwałość OK, cena w promocji też. Myślę, że KIEDYŚ KUPIĘ go ponownie, ale już w mniejszym opakowaniu (przed tym flakonikiem miałam już roletkę tego zapachu) bo zużywanie pełnych opakowań idzie mi zbyt wolno.

Na zdjęciu powinna znaleźć się jeszcze Matowa pomadka w kremie Soft Mat z Manhattanu, którą pokazywałam w maju TU. Niestety natrafiłam chyba na jakiś felerny egzemplarz, szczególnie biorąc pod uwagę jej świetne recenzje na Wizażu (dzisiaj 4.31/5 z 90 opinii) i nimi też się kierowałam, zamawiając ją. Dałam pomadce trzy szanse trzy dni pod rząd, niestety brzydko zachowywała się na ustach i dodatkowo dawała taki okropny posmak starej pomadki. Myślę, że trafił do mnie po prostu dawno temu otwarty egzemplarz. Ohyda, z rozpędu wyrzuciłam ją od razu do kosza.

Rany boskie, ale post!! Sorry ;)


Znacie moze jakieś perfumy, które pachną podobnie do jedwabiu do włosów? Zużywacie produkty raczej szybko czy wolno? Pozdrawiam! lubię :)

środa, 12 czerwca 2013

Lubię malować paznokcie! H&M nail polish Orange + Golden Rose Sweet Color 76

Dzisiaj taki zwariowany, wyraźny manicure. Przeważnie jak zrobię sobie coś takiego na paznokciach, to na drugi dzień już to zmywam ;) ale eksperymentalnie na weekend może być ;)


Do jego wykonania użyłam pięknego, czystego, aczkolwiek wymagającego cierpliwości granatu z Golden Rose Sweet Color, nr 76, oraz malutkiego żarówiastego pomarańczu z H&M. Właściwości granatu Sweet Color są dokładnie takie same, jak lakieru zielonego o numerku 81, który opisywałam ostatnio KLIK. Pokrótce: potrzeba 4-5 warstw.


Lakier pomarańczowy z H&M o jakże wymyślnej nazwie Orange ;) jest natomiast bardzo fajny w użyciu, ma dobre krycie - przy wprawnym  malowaniu może wystarczyłaby i jedna warstwa, ja oczywiście dałam dwie. Kolor fajny, intensywny, dobrze się trzyma (na stopach zmyłam go dopiero, jak już było widać "odrosty"). Ma pojemność 5 ml (bardzo takie maluszki lubię, bo zużycie do końca jest realne ;) ). Prawdopodobnie nie jest już dostępny w sprzedaży - ja kupiłam go w wyprzedaży za 10 zł w secie z czterema innymi miniaturkowymi lakierami :) Lubię takie promocje :D


Jak Wam się podoba? Może być, czy nie za bardzo? ;) Pozdrowienia! lubię :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Lubię słuchać... radia! Wieczór Radia TOK FM

Źródło: morguefile.com
Dziś króciutki post-polecenie. Należę do tej grupy osób, które lubią słuchać radia "mówionego", audycji na nietypowe tematy i wywiadów z ciekawymi ludźmi. Moimi ulubionymi programami radiowymi są nadawane w Tok FM "Alternatywa" we wtorki w godz. 23.00-24.00 oraz "Oburzeni" w środy o 22.00-24.00. Obie audycje prowadzone są w świetny sposób przez redaktora Tomasza Kwaśniewskiego, który zaprasza naprawdę ciekawych gości i umożliwia im opowiedzenie własnej historii bez niepotrzebnego przerywania (i ma do tego bardzo przyjemny głos :) ).
Zerknijcie (i jeśli macie ochotę też przesłuchajcie) na dotychczasowe tematy:
"Alternatywa": o buddyzmie, o sportowym tańcu na rurze; po co nam ó, rz i ch?; o pokerze jako sposobie na życie...
"Oburzeni": pszczoły zagrożone!; "Feminizm to bełkot"; Po co wszędzie tyle seksu?! Rozmowa o szacunku, asertywności i edukacji seksualnej; Co z tymi prawami zwierząt w Polsce? ...
Audycja "Oburzeni" składa się z dwóch części, pierwsza to wywiad z gościem, a druga to czas na telefony od słuchaczy i to jest właśnie moja ulubiona część :) Nieraz można się nieźle uśmiać, niektóre telefony natomiast faktycznie wywołują refleksję.
Radio Tok FM wywołuje, w sumie ze zrozumiałych względów, różne odczucia, aczkolwiek te audycje traktują bardziej o tematach społecznych, ogólnoludzkich, a nie politycznych. Można słuchać online TU.
Mnie te audycje przyciągają do odbiornika (albo raczej komputerowego głośnika ;) ) co tydzień :) Polecam!

Ktoś jeszcze słucha radia? :) Pozdrawiam! lubię :)


niedziela, 9 czerwca 2013

Lubię malować paznokcie! I mam do tego cierpliwość ;) Golden Rose Sweet Color 81

Są takie kolory lakierów, które niby mi się podobają, ale nie jestem pewna, czy dobrze by wyglądały na moich paznokciach, ani czy często bym je nosiła. Najlepszym rozwiązaniem w takich sytuacjach jest oczywiście zakupienie niedrogiej buteleczki o małej pojemności, tak na spróbowanie. Tak trafił do mnie Sweet Color, nr 81 firmy Golden Rose.

 Buteleczka o idealnej, moim zdaniem, pojemności 5,5 ml (jest szansa zużyć do końca), kosztowała ok. 3-3,50 zł. W buteleczce widać intensywny, trawiastozielony kolor. Czy jest on też taki intensywny na paznokciach? ;) Spójrzcie:




 Cztery warstwy i kolor zaczyna wyglądać jak w buteleczce, aczkolwiek dalej nie jest to pełne krycie. Na szczęście dość szybko schnie i ładnie błyszczy. Trwałość ok. 2-3 dni - nie odpryskuje, ale szybko ściera się na końcówkach.


Mam jeszcze jedną sztukę z tej serii (którą może Wam za niedługo pokażę), piękny, czysty granat - w buteleczce i przy 4-5 warstwach ;) - więc mogę przypuszczać, że tak lakiery Sweet Color po prostu mają

 Oczywiście można powiedzieć, że to w końcu tylko 3-4 zł, ale zdarzają się też niezłe jakościowo lakiery w tak niskiej cenie (mam chociażby sztukę Miss Selene z Golden Rose, jeszcze tańszą niż ten osobnik, która całkiem daje radę).

 Moja ciekawość dotycząca zieleni została zaspokojona ;) w tak pogodne, weekendowe dni kolor całkiem mi się podoba, aczkolwiek znajomości ze Sweet Color nie będę pogłębiać ;) Zapewne szybko się ona też skończy - przy takiej ilości warstw potrzebnych do manicure myślę, że szybko zużyję w parę razy całą buteleczkę. Jak Wam się podoba? Macie podobne doświadczenia z lakierami Golden Rose?

Dziewczyny, mam do Was jeszcze jedno pytanie? Jak myślicie, jest sens pokazywania i dodawania recenzji produktów, których już raczej nie ma w sprzedaży (np. takich kupionych jakiś czas temu w CND w Rossmannie)? Chciałybyście pooglądać takie notki, czy nie bardzo? Będę wdzięczna za Wasze podpowiedzi w komentarzach. Pozdrawiam! lubię :)