Obserwatorzy

środa, 10 lipca 2013

Lubię recenzować! Balea szampony

Że w Polsce nie ma drogerii DM... Sieć ta, moim zdaniem, posiada o wiele ciekawszy asortyment niż Rossmann (chociaż możliwe, że na opinię tę trochę wpłynął jednak właśnie fakt, że jej nie ma w Polsce) i też raczej przystępniejsze ceny. No i można tam zakupić produkty marek Balea, Alverde, P2 itp. Ach och! ;)

Jeśli chodzi o Baleę, to posiadam w tej chwili m.in. ich dwa szampony. Wiem, że wiele dziewczyn zamawia produkty Balei bądź u znajomych/rodziny, którzy akurat jadą do Niemiec, bądź przez internet, mają więc może i szansę zetknąć się z tymi produktami. Co ja o nich sądzę? :)


Niewątpliwą zaletą produktów Balea jest ich cena. Szampony te w DM w Niemczech kosztują 65 centów! W ogóle kosmetyki w Niemczech są tańsze niż w Polsce, no i jak mała dziewczynka tupię teraz nogą, że to też jest niesprawiedliwe :( ;) Szampony z tej serii mają pojemność 300 ml, fajnie się pienią i są przez to bardzo wydajne.

Na zielonym szamponie jest napisane: Szampon witalizujący, Rozmaryn + Melisa, do włosów normalnych i lekko przetłuszczających się (czyli moich, nielicząc końcówek, które mam zwykle trochę przesuszone). Świeża ziołowa formuła, bez sylikonów. Czy jest faktycznie bez sylikonów, to ja się nie znam ;) Oto skład dla zainteresowanych (ech melisa i rozmaryn w zasadzie na szarym końcu):


Na etykietce z tyłu producent pisze, że jest to szampon przeznaczony to użytku codziennego, delikatnie, ale dokładnie oczyszcza włosy, reguluje naturalną równowagę nawilżenia przeciwdziałając zbytniemu przetłuszczaniu się. Włosy mają się po nim ładnie błyszczeć i być wypielęgnowane dzięki witaminie B3 i prowitaminie B5.

Dość dużo i ładnie popisane o szamponie, ale trzeba przyznać, że moje u nasady skłonne do przetłuszczania włosy fajnie na niego reagują. Co prawda moim zboczeniem jest ich codzienne mycie, ale jeśli akurat wiem, że przez cały dzień nie wyjdę z domu, to przy tym szamponie jestem w stanie wytrzymać bez mycia cały kolejny dzień, a to dużo. Czy je jakoś szczególnie pielęgnuje, to trudno stwierdzić, na pewno im nie szkodzi, mogę również sobie pozwolić na nienakładanie odżywki.

Szampon ma bardzo przyjemny, ziołowy zapach, fajną konsystencję, przezroczystą (ktoś mi kiedyś powiedział, że po tym się poznaje, czy szampon ma w sobie silikony, jeśli jest taki kremowo-perłowo-błyszczący, to ma, jeśli przezroczysty, to nie ma; słyszałyście kiedyś o czymś takim?), lekko zieloną barwę.


Drugi szampon natomiast dostałam w spadku po koleżance, której akurat nie podpasował. Butelka była niemal pełna, a teraz jest jej mniej niż połowa, więc też mogę się wypowiedzieć na jego temat.


Szampon ten to Szampon codzienny, malinowy, do każdego rodzaju włosów, bez sylikonów, "upajające zapachowe przeżycie" (kocham te niemieckie poetyckie opisy ;) ). Jest to edycja limitowana (z tego, co się orientuję, to drugi wariant limitki, to zapach jagodowy).

Z tyłu na etykietce producent zapewnia o rozpieszczającym włosy ;) ekstrakcie z malin (z tego co widzę, to te maliny są znowu na przedostatnim miejscu w składzie heh). Pielęgnująca formuła z bogatymi eksraktami ma witalizować włosy i skórę głowy. Zawiera kompleks odbudowujący z witaminą B3 i B5.


Poza tym jest tam ładnie napisane, że "pyszny zapach malin oczarowuje zmysły i twoje włosy konkurują w błyszczaniu ze słońcem" (LOL, po niemiecku jest to tak pięknie napisane ;) ). Zapach faktycznie ładny (a ja nie przepadam jakoś szczególnie za malinowymi kosmetykami). Konsystencja podobna, jak w przypadku zielonego szamponu, tylko kolor ma intensywniejszy.


Na niego również moje włosy dobrze reagują, aczkolwiek nie użyłabym w jego przypadku tak poetyckiego języka ;)

Oba szampony to po prostu dobre, porządne szampony, które fajnie oczyszczają i nie niszczą włosów. Nigdy się sama nie oszukiwałam, że szampon sam w sobie mógłby jakoś odbudować włosy, ale te produkty bardzo przypadły mi do gustu, a biorąc jeszcze pod uwagę pojemność i cenę są naprawdę godne polecenia (chociaż jak ktoś szuka lepszych składów, to pewnie Alverde było by lepszym pomysłem ale ich produków jeszcze nigdy nie stosowałam). Te to takie pewniaki. Czy sprawię je sobie ponownie? Jeśli chodzi o szampon malinowy, to raczej nie, jako że to limitowanka, bardziej, jeśli wyjdzie jakiś nowy, fajnie zapowiadający się sezonowy zapach. W przypadku szaponu ziołowego jest to już bardziej prawdopodobne. Na pewno chciałabym wypróbować jeszcze szampony z innych serii Balea.

Miałyście okazję stosować kosmetyki niemieckie? Macie swoich ulubieńców? Pozdrawiam!

6 komentarzy:

  1. ciekawe czy u mnie te szampony (i inne kosmetyki) by sie sprawdzily... musze kiedys sprobowac.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nie miałam jeszcze nic balea ale zamierzam zaopatrzyć się w kosmetyki tej marki na wyjeździe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kosmetyki to takie współczesna "pamiątki" z Niemiec ;)

      Usuń
  3. ojj czaje się na malinę ;D ale nie ma jej u mnie, musiałabym zamówić przez internet :/
    jednak bardzo lubię również wiśnię z jaśminem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiśniowego szamponu nie miałam, możliwe, że to też limitka, więc pewnie nie spróbuję już :(

      Usuń