Kolejny miesiąc przyniósł jak na mnie znowu fajne denko. Cieszę się, bo
coraz więcej produktów z potwornego
sierpniowego haulu zaczyna być w
użytku :)
1.
Green Pharmacy, Szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się Nagietek lekarski, 350 ml - bardzo fajny szampon, który mogę spokojnie polecić. Na razie rozpoczęłam przygodę z rosyjskimi szamponami, ale ten zapewne kiedyś jeszcze kupię.
2.
Dabur, Vatika, Olej kokosowy do włosów, 300 ml - nareszcie udało mi się zużyć to olbrzymie opakowanie. Olej ten kupiłam już bardzo dawno temu, kiedy oleje w blogosferze zaczęły być popularne, ale jeszcze nie mówiło się o porowatości włosów ;) Dziś oleju kokosowego do swoich włosów ze względu właśnie na porowatość bym nie kupiła. Sam produkt jednak był w porządku, jak na moje średnioporowate włosy radził sobie tyle, ile mógł. Fajnie sprawdzał się w połączeniu z odżywką (olejowanie na odżywkę odkryłam stosunkowo niedawno i to póki co najlepsza dla mnie metoda).
3.
Cien, Coco Bahama, Showercream, 500 ml - kosztował w Lidlu 1,11 euro i jak na taką cenę był w porządku. Nie mam porównania do Treaclemoon, którego jest niewątpliwą podróbką, ale dawał radę: dobrze się pienił i dość ładnie pachniał. Jako że się codziennie balsamuję, to nie zauważyłam wysuszenia, chociaż przypuszczam, że mógłby się do tego przyczynić. Mam jeszcze jedną butelkę o innym zapachu, tego konkretnie już bym nie kupiła.
4. Avon, Skin So Soft, Olejek do ciała w sprayu z olejkiem z nasion marakui, 150 ml - trafił do mnie jako część jakiegoś zestawu z Avonu, w katalogu bywa w promocji po ok. 12 zł. Po zachwycie
Nawilżającym kremem do ciała z olejkiem arganowym olejek ten to dowód na to, że krem był tylko wyjątkiem ;) a ja dalej nie lubię serii Skin So Soft. Kosmetyk był bardzo niewydajny, starczył mi na ok. 3 tygodnie codziennego stosowania. Po początkowym fajnym efekcie na skórze (skóra przyjemna w dotyku, ładnie wyglądająca) pod koniec opakowania zaczęłam zauważać objawy zapchania skóry i na moim podatnym na to dekolcie, ale i na ramionach czy udach. Poza tym aromat był oczywiście mocno alkoholowy. Nie polecam.
5. Isana, Pianka go golenia z ekstraktem z kokosa, 150 ml/ ok. 0,70 euro w promocji, wersja limitowana na lato
- tak, tak, to była moja pierwsza w życiu pianka do golenia ;) więc niby nie mam porównania. Zakupiłam, gdyż nagle na nogach zaczęło mi się pojawiać podrażnienie po goleniu. Na początku fajna, ale starczyła na mniej niż 10 użyć, po czym reszta stała się tak wodnista, że nie dało się jej wycisnąć. Raczej nie kupię więcej.
6.
Ebelin, Zmywacz do paznokci bez acetonu, 200 ml / ok. 0,95 euro - mam już kolejne opakowanie.
7.
Lovely, Serum wzmacniające do paznokci z witaminą C i
wapniem, 11 ml- już nie wiem, które opakowanie zużyłam, bardzo lubię. Do tej pory zawsze miałam je w domu, po czym zapomniałam zrobić zapas, jak byłam w Polsce :( więc teraz musiałam kupić coś innego. Jeśli w międzyczasie nie znajdę czegoś lepszego, to następnym razem w Polsce na pewno zrobię zapas :)
8.
Golden Rose, Sweet Color, Lakier do paznokci nr 81, 5,5 ml/ok. 3zł - zużyć to to nie było jakoś szczególnie trudno, gdyż do pokrycia płytki potrzebował 4-5 warstw ;) w momentach cierpliwości więc nim malowałam. Kolor był fajny, po tylu warstwach trzymał się super, no ale z tej serii już na pewno nic nie kupię ;)
9.
CD, Deo 24 h Wasserlile, Dezodorant z kulce bez aluminium, olei mineralnym, silikonów, parabenów, barwników i substancji pochodzenia zwierzęcego, 50 ml / ok. 1,30 euro w promocji - może to i było bez aluminium, może to i jest produktem od marki produkującej dla skóry wrażliwej, może i byłam świadoma, że to dezodorant, a nie antyperspirant, ale ten produkt był po prostu dziadowy. Śmierdział wódą, a nie lilią wodną, przebijał przez to przez perfumy, przy czym jednak nie zapewniał na pewno 24-godzinnego uczucia świeżości, bo kilkakrotnie miałam uczucie dużego dyskomfortu. Dodatkowo był potwornie wodnisty i starczył przez to na niecałe dwa miesiące. Wróciłam pokornie do ałunu, który nigdy mnie nie zawiódł.
10.
Pervoe Reshenie Organic Avocado Krem do twarzy na noc, 40 ml / ok. 5 zł - krem nie do końca odpowiadający potrzebom mojej skóry, więc więcej nie kupię.
11.
Avon, Spectra Lash Mascara, 9 ml / ok 15 zł w promocji - tusze do rzęs tradycyjnie starczają u mnie na około rok i nic się z nimi nie dzieje. W tym przypadku było podobnie, wygrzebałam go do końca, nie wiem, jak ja go robię ;) Z Avonu wolę zdecydowanie Supershocka, którego miałam kilka sztuk. Ten tusz był trochę dziwny, gdyż sporadycznie kilka dobrych miesięcy po otwarciu potrafił się zachować jak świeżo otwarty, jeszcze zbyt mokry tusz i odbijać się na powiekach. Miał możliwość ustawienia trzech stopni intensywności, przez całe użytkowanie miałam go jednak ustawionego "na 1", gdyż drugi i trzeci poziom nakładał zbyt dużo tuszu i łatwo było o posklejane rzęsy. Nie osypywał się na szczęście, kolor czarny był ładnie nasycony. Nie kupiłabym go jednak ponownie, zresztą i tak jest już niedostępny.
12.
GAL, Dermogal A + E, blister 24 rybki - super, chętnie po niego sięgam w razie potrzeby i jako odżywczą bombę raz na jakiś czas. Na razie postanowiłam go trochę zdradzić z olejem z ogórecznika, ale cały blister trzymam dalej w pogotowiu :)
Tak, jak wspomniałam ze zużyć wrześniowych jestem zadowolona, zważywszy, że zgodnie z planem nic nie kupiłam :D Październik powinien podobnie wyglądać w kwestii zużyć, ale także i zakupów (póki co kupiłam tylko odżywkę do paznokci, gdyż wykończone serum z Lovely było ostatnim takim produktem w moich zapasach, może uda się nic więcej nie kupować ;) ).
Jak Wasze denka? Używałyście któryś z tych kosmetyków? Pozdrawiam!